Krystian zawsze marzył o tym, aby studiować prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Starannie przygotowywał się do egzaminów maturalnych ponieważ zdawał sobie sprawę, że jeśli nie dostanie się na studia dziennie, to nikt nie da mu pieniędzy na studia zaoczne. Jego ojciec po ucieczce jego matki za granicę wychowywał go zupełnie sam, chociaż było mu ciężko, tym bardziej, że całe życie pracował sprzątając ulice, a to zajęcie nie dawało kokosów, tylko marne grosze.
Gdy chłopiec skończył 8 klasę szkoły podstawowę, jego ojciec nagle postanowił wziąć ślub ze starszą o 15 lat kobietą. Krystian wiedział, że jej nie kocha więc nie rozumiał, po co ojciec to robi. Kiedyś nawet go o to zapytał, a wtedy ojciec odpowiedział:
– Może jak dorośniesz, to zrozumiesz. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak jest ciężko samotnie wychowywać dziecko.
Wtedy zrozumiał, że ojciec robi to tylko i wyłącznie ze względów finansowych i faktycznie, od tamtej pory ich życie znacznie się zmieniło. Nagle było ich stać na dobrej jakości jedzenie i weekendowe wyjazdy. Ojciec był zadowolony, częściej się uśmiechał i raz w miesiącu zabierał nawet Krystiana na ryby.
Machocha nie przepadała za Krystianem i powtarzała mu, że jego marzenia o tak prestiżowych studiach są dla niego nieosiągalne. Uważała, że chłopak powinien wybrać jakieś łatwiejsze studia, żeby potem w ogóle na nich utrzymał. Chłopak zrozumiał, że może liczyć jedynie na siebie. Wbrew temu, co mówiła macocha, Krystian dostał się na swoje wymarzone studia i otrzymał stypendium socjalne, ale niestety nie dostał pokoju w akademiku. Nie chciał rezygnować z marzeń, dlatego postanowił, że będzie dojeżdżał na studia i pokonywał pociągiem codziennie te 90 km w jedną stronę. To prawda, że był zmuszony do spędzania prawie 4 godzin dziennie w podróży, ale wykorzystywał ten czas na sen czy na naukę, nie marnując go.
– Po co w ogóle tam studiujesz? Trzeba było sobie jakieś studium zrobić u nas w mieście, tak jak Ci mówiłam – krzyczała macocha.
Krystianowi było przykro, że nie miał od niej wsparcia, bo to było jego marzenie, na które tak długo pracował przez te wszystkie lata.
– No dobrze, rozumiem ten pomysł z dojeżdżaniem, ale skąd weźmiesz na to pieniądze? Ty już mi jesteś dłużny. Myślisz, że to jedzenie, te ubrania które Ci kupiłam to za darmo? Będziesz musiał mi za to oddać, jak nie teraz to potem.
Od tej rozmowy minęło trochę czasu i Krystian nawet o tym zapomniał. Miał też ciągle nadzieję, że jakimś cudem znajdzie się miejsce w akademiku i niebawem nie będzie musiał tak codziennie dojeżdżać.
Był jesienny poranek. Ten dzień był dniem 19 urodzin Krystiana. Chłopak obudził się w dobrym humorze, ale niestety, macocha bardzo szybko mu go zepsuła.
– Obudziłeś się? Dobrze, to dla Ciebie! Wszystkiego najlepszego!
Na urodziny dostał rachunek od machochy:
Skórzana kurtka – 300 zł, zimowe buty – 250 zł, szkolne obiady w szkole – 480 zł…
Ta lista ciągnęła się na kilka stron, ponieważ spisane były na niej wszystkie wydatki z całych 4 lat.
– Czy… Czy to jest mój prezent od Ciebie? – zdziwił Krystian.
– Tak! – odpowiedziała bez wahania macocha.
Krystian po tej sytuacji szybko spakował swoje rzeczy i wyszedł z mieszkania. Pojechał do Krakowa. W akademiku wyjaśnił, w jak ciężkiej sytuacji się znalazł i w końcu przydzielono mu miejsce. Spał na starym, rozwalającym się łóżku, ale to nic – to było i tak lepsze, niż mieszkanie z macochą. Wkrótce znalazł sobie pracę na pół etatu i wynajął mały pokój na stancji. Krystian nie pojechał już nigdy do domu, bo nie mógł wybaczyć ojcu obojętności i tego, że nie wstawił się za nim, kiedy trzeba było.