Stało się to dziś rano w autobusie. Siedzieliśmy wszyscy zamyśleni, gdy na jednym z przystanków dosiadł się młody człowiek z torbą, z której ledwo wystawał kawałek munduru wojskowego.
Chłopak był w ubraniu cywilnym, a wchodząc powitał wszystkich głośno. Ludzie spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Młodzieniec usiadł przy oknie, oczy miał niesamowicie błyszczące od szczęścia. Wszyscy go obserwowali. Kilka minut później zadzwonił jego telefon. I wtedy ten podróżnik zaczął mówić, a cały autobus zamarł w oczekiwaniu… – Mamo, słyszysz mnie? Nie płacz! Mamo, jadę do ciebie, słyszysz?! Jestem prawie w domu!
Do zobaczenia za kilka minut, mamo! Mamo, nie płacz! Dostałem 10-dniową przepustkę! Mamo, tak bardzo za tobą tęsknię! Kobiety w minibusie nie mogły powstrzymać łez. A młody człowiek, skupiony na rozmowie z mamą, nawet tego wszystkiego nie widział. I w tym czasie wszyscy zrozumieli, że chłopak wracał z misji wojskowej – to były najszczęśliwsze, najbardziej pożądane słowa dla nich zarówno matki, jak i syna. „Mamo, nie płacz, jestem tutaj”.