Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że moje życie tak się ułoży. Niedawno skończyłam 19 lat i będę musiała wychowywać dziecko, ale nie swoje. Mam brata starszego ode mnie o 7 lat. Kiedy Mirek skończył 25 lat był już mocno uzależniony od alkoholu. Głównie imprezował, nie przejmował się tym, co działo się dookoła niego i przede wszystkim nie chciał brać za nic żadnej odpowiedzialności. Kiedy więc dowiedział się o tym, że będzie ojcem, spanikował, ale wtedy już tworzył plan, który potem zrealizował. Razem ze swoją młodszą wybranką uciekli, podrzucając dziecko mnie oraz mojej mamie.
Obie z mamą opiekowałyśmy się tym chłopczykiem, a Mirek gdzieś zniknął, w ogóle nie interesując się losami swojego potomka. Gdy po raz pierwszy wzięłam na ręce małego Andrzejka poczułam, że w tym maleńkim ciele jest wiele miłości, którą chce dawać innym, ale też przyjmować ją od najbliższych. Kiedy mamie zaczęło szwankować zdrowie, to ja później w zasadzie przejęłam praktycznie wszystkie obowiązki nad dzieckiem. Zaczęłam studia i wtedy to mama musiała opiekować się dzieckiem, ale gdy wracałam do domu, to ja już wszystko przy nim robiłam.
Kiedy miałam 19 lat, zaczęłam się spotykać z pewnym chłopakiem, miał na imię Sebastian. Snuliśmy plany, mieliśmy marzenia, które chcieliśmy spełnić, naprawdę niezwykle go kochałam i chciałam z nim założyć rodzinę. Niestety gdy Sebastian dowiedział się, jaka odpowiedzialność na mnie spoczywa, powoli zaczął się ode mnie oddalać. Twierdził, że nie zamierza opiekować się cudzym dzieckiem. Kilka tygodniu później nie byliśmy już razem.
Niezwykle ciężko przeżyłam to rozstanie, ponieważ to była moja pierwsza miłość i jednocześnie nadzieja na przyszłość. Nie mogłam jednak dla swojego szczęścia porzucić dziecka, które było mi bliskie, jak moje własne i uważałam go już za swojego synka. Jakoś udało mi się skończyć studia, a potem znaleźć dobrą pracę. Razem z mamą wychowywałyśmy Andrzejka na empatycznego i wyrozumiałego chłopca. Starałam się dać chłopcu wszystko to, co najlepsze, zastępować mu i mamę i tatę, ponieważ zdawałam sobie sprawę z tego, jak musi mu być trudno ze świadomością, że jej biologiczni rodzice po prostu go porzucili. Kiedy tylko chłopiec podrósł i był już na tyle dojrzały, żeby to zrozumieć, o wszystkim mu powiedziałyśmy.
Tak mijały lata i Andrzej był już nie dzieckiem, a nastoletkiem. Ja byłam 33-letnią kobietą i niestety nie udało mi się zbudować żadnego poważnego związku. Żaden mężczyzna nie chciał wiązać się z kobietą, która ma dziecko. Potem nawet już mi przestało na tym zależeć, bowiem w Andrzeju miałam wszystko i przede wszystkim to, co najważniejsze, czyli miłość i wsparcie. Nagle jednak wszystko miało się zmienić.
Z dnia na dzień w naszym domu pojawił się brat. Nie widziałam go już kilkanaście lat i tylko dochodziły do mnie jakieś plotki, że pogrąża się w alkoholu i przygodnych znajomościach z kobietami. Teraz przyjechał do nas bardzo drogim samochodem, sam ubrany był w markowe ubrania i widać było, że mu się powodzi. Pokazał synowi, ile ma pieniędzy, a on po prostu poszedł za nim, skuszony dostatnim życiem. Tak, ten sam Andrzejek, którego uważałam za mojego synka i dla którego tyle poświęciłam. Wciąż nie potrafię w to uwierzyć. Andrzej nie kontaktuje się od tego czasu ani ze mną, ani z moją mamą.
Jedyna dobra wiadomość, jaka ostatnio miała miejsce to taka, że mój szef wyznał mi miłość. Teraz się spotykamy i mam nadzieję, że niebawem założę własną rodzinę.
Ot, tak okazano mi wdzięczność za takie poświęcenie!