“Jesteś jak jakaś królowa, nigdy o niczym nie musisz myśleć i się martwić. Pracujesz na własne przyjemności, a my, aby jakoś żyć musimy naprawdę solidnie pracować, a mimo tego i tak na końcu okazuje się, że to za mało i zawsze na coś brakuje” – ciągle coś takiego słyszałam. Zawsze zazdrościłam koleżankom i kolegom z pracy, chociaż oni i tak widzieli tę lepszą stronę mojego życia. Z Igorem poznaliśmy się w centrum Katowic. Był miły, uprzejmy, a do tego przystojny. Przez kilka miesięcy spotykaliśmy się, a potem, aby nie zadawano nam już więcej tych irytujących pytań: „kiedy w końcu kolejny krok? Chcemy wnuków!„, pobraliśmy się. Powiedzieć, że byłam nieprzytomnie zakochana w tym mężczyźnie to przesada. Po prostu oboje mieliśmy już po prawie 30 lat i nie chcieliśmy z tym wszystkim zwlekać.
Igor miał swój biznes i zarabiał nawet dobrze. Ja z kolei jestem stomatologiem i mam własny gabinet, który rodzice podarowali mi na urodziny tuż po ukończeniu studiów. Ogólnie wszystko układało się dobrze. Często podróżowaliśmy w wakacje za granicę, najchętniej zwiedzaliśmy Czechy czy Słowację. Mogłam sobie pozwolić na chodzenie do salonów piękności, jeździłam własnym samochodem. Wszystkie dziewczyny mi zazdrościły i pytały, gdzie znaleźć takiego bogacza, a ja po prostu milczałam… To była tylko skorupa, którą wszyscy widzieli, a ja teraz powiem, co naprawdę działo się w mojej rodzinie. Igor był niesamowicie skąpy i wszystkie wydatki – nawet te, które opłacałam z własnych pieniędzy – dokładnie sprawdzał.
Pieniądze na wakacje dzieliliśmy na dwie osoby co do grosza. Kiedy chciałam coś dla siebie zrobić, ciągle od niego słyszałam:
–Po co Ci ten zabieg kosmetyczny? Czy naprawdę jest wart takich pieniędzy? Masz piękną, młodą twarz, nie chcę więcej słyszeć nawet o takich bzdurach, jak ten zabieg!” albo: „Wow, taką rybę ugotowałaś, a nie lepiej byłoby ją sprzedać na targu? Nie po to je łowię, żeby na tym nie zarobić!”. Było oczywiście dużo więcej takich sytuacji i w tamtym momencie zdałam sobie po prostu sprawę, że on zachowuje się, jakbyśmy nie mieli w ogóle pieniędzy! Na początku wszystko to było dla mnie dziwne, ale potem już trochę się do tego przyzwyczaiłam. Chociaż kiedy odwiedzali nas goście, Igor kupował wtedy zawsze najdroższe produkty z supermarketu. Jego przyjaciele musieli przecież zobaczyć, jak dobrze się mu żyje! Pogodziłam się z tą sytuacją. Na szczęście zarabiałam dużo, więc nie brałam pieniędzy od męża na swoje potrzeby. Tak jakoś żyliśmy. Nie mieliśmy jeszcze dzieci i każdy zajmował się swoimi sprawami, aż pewnego dnia Igor poinformował mnie, że kocha inną kobietę i teraz będzie mieszkał z kochanką w tym domu. Jakoś bardzo nie posmutniałam z tego powodu, na szczęście miałam gdzie mieszkać.
Kiedy wyprowadziłam się od tego człowieka, w końcu zaczęłam normalnie żyć, nie będąc wyliczana z każdego gorsza. Niestety, rodzice mnie potępili za to, że nie walczyłam o swojego jedynego i niepowtarzalnego męża, ale o tym nie ma co mówić, bo to oddzielna, smutna historia.
Tak się złożyło, że po kilku miesiącach od rozstania musiałam wpaść do męża i odebrać od niego kilka swoich rzeczy, które przez przypadek zostawiłam. Mężczyzna zgodził się i ustalił czas spotkania. Kiedy pojawiłam się na miejscu, nowa kobieta mojego byłego męża zaczęła mówić:
– Cześć Agnieszka, wejdź do kuchni, muszę z Tobą porozmawiać – zapytała mnie przerażona. – Nie wiem, co mam zrobić, on kontroluje każdy mój grosz i każdy wydatek. Muszę tłumaczyć się nawet z tego, że chcę zrobić sobie paznokcie. Jak Ty z nim w ogóle mogłaś żyć?
– Moja droga! Żyłam wyłącznie na własny koszt.
Muszę dodać, że nowa dziewczyna mojego byłego nie pracowała i żyła tylko z pieniędzy tego skąpca. Mieszkali razem przez około rok, a potem się rozeszli, czego można było się spodziewać.
Oto moja historia. Nie zazdrośćcie szczęścia innym ludziom, ponieważ nie wiecie, jaka jest prawda.