Wraz z żoną mamy dwójkę dzieci, oboje pracujemy. Niestety, cztery lata wzięliśmy kredyt hipoteczny na mieszkanie, i jesteśmy nim obciążeni na trzydzieści lat. Przez to nie możemy sobie pozwolić nawet na wakacyjny wyjazd w nasze polskie góry. Cieszę się jednak, że żyjemy u siebie, a nie w kolejnym wynajmowanym mieszkaniu. Mamy nadzieję, że spłacimy kredyt przed czasem, dlatego każdy grosz przelewamy do banku. Kiedy zaczynają się wakacje, my wciąż chodzimy do pracy i niestety, nie mamy nikogo, kto mógłby się nimi w tym czasie zająć.
Tego lata teściowie powiedzieli, że mogą zabrać do siebie dzieci na całe lato, bo są na emeryturze, więc mają sporo czasu. Bez zastanowienia zgodziliśmy się. Przywożąc dzieci, przywieźliśmy także cały samochód jedzenia i ubrań oraz tyle pieniędzy, aby wystarczyło teściom w razie, gdyby pojawiły się jakieś niespodziewane wydatki, aby nie musieli wydawać nic ze swoich pieniędzy. Sami mają grosze, a nie emeryturę, więc nie mielibyśmy serca jej wykorzystywać, tym bardziej, że robi nam niezwykłą przysługę. Kupienie wszystkich niezbędnych rzeczy i wręczenie pewnej sumy pieniędzy wciąż wychodzi taniej, niż wynajęcie niani.
Żona ma siostrę, która także ma dwójkę dzieci i również postanowiła je zawieźć do swoich rodziców. Jej dzieci są totalnymi rozrabiakami, które w dodatku są młodsze od naszych, więc to im trzeba poświęcać więcej uwagi. Pojawia się też kolejny problem – siostra żony nie kupiła ani żadnego jedzenia, ani nie dała teściom żadnych pieniędzy, więc tak naprawdę jedli to, co my przywieźliśmy i tym samym przebywali u dziadków na nasz koszt.
Czy to można uznać za normalne? Ja już wielokrotnie mówiłem żonie, żeby porozmawiała o tym z siostrą, ale ta nijak nie reaguje. Czy ja mam wypruwać sobie żyły, żeby utrzymać nieswoje dzieci? Jak mam z nią o tym tak skutecznie porozmawiać, żeby nie było awantury?