Kiedy brała z nim ślub, to w zestawie z nim był jego 2,5 letni synek

Niedawno przypomniałam sobie pewną historię, która komuś pomoże, umocni go w swoim postanowieniu i pomoże w dokonaniu właściwego wyboru.

Wzięłam ślub mając zaledwie dwadzieścia jeden lat z facetem, który miał już 2,5 letniego synka.

Chciałam od razu mówić do niego “mamo”, ale Staszek mówił, abym się tak z tym nie spieszyła, co trochę mnie zaskoczyło, jednak nie chciałam się z nim kłócić.

Historia mojego męża nie jest taka zwyczajna – kiedy był młody, zakochał się po uszy w dziewczynie w swoim wieku, która jednak nie chciała wziąć na siebie odpowiedzialności i gdy urodziła dziecko, po prostu z dnia na dzień zniknęła. Podobno wyjechała do innego miasta i tak bawiła się w najlepsze z nowymi znajomymi.

Od pierwszego dnia traktowałam chłopczyka jak własne dziecko i kochałam go jak rodzone dziecka. 

Pół roku po ślubie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Mąż bardzo się ucieszył z tej wiadomości. Może nie byliśmy bogaczami, ale czuliśmy, że mając siebie, mamy naprawdę wszystko. Naszej radości nie było końca, bo dwa lata po urodzeniu synka okazało się, że znów jestem w ciąży i tym razem na świecie pojawi się córeczka! To było bezgraniczne szczęście.

Wtedy nasz najstarszy syn miał już prawie siedem lat. Był niezwykle wrażliwym i czułym dzieckiem, a już od ponad 3 lat mówił do mnie “mamo”.  Uważał mnie za swoją prawdziwą mamę. Mąż przyznał się, że nie chciał, abym od razu tak mówiła do dziecka, ponieważ obawiał się, że jeśli coś złego się między nami wydarzy, to chłopiec będzie cierpieć, jeśli kolejny raz straci matkę. Bał się także tego, że jeśli na świecie pojawią się nasze wspólne dzieci, to być może zmienię stosunek do jego syna i będę go gorzej traktować. Trochę mnie to zabolało ale uznałam, że jest facetem po przejściach, dlatego odpuściłam ten temat – zdaję sobie sprawę, że mogło mu być ciężko na początku wierzyć w dobre intencje.

Minęło już sporo czasu. Obecnie nasz najstarszy syn ma już prawie 20 lat. Wyrósł na błyskotliwego i pracowitego mężczyznę. Jestem niezwykle dumna, że mam takiego syna. Razem z mężem gromadzimy pieniądze, które mu niebawem przekażemy, aby miał na wkład własny. To taka nasza niespodzianka od nas na jego urodziny. 

Kiedyś syn przyjechał na weekend, ponieważ studiuje i pracuje w Poznaniu, a my żyjemy na jednej z wielkopolskich wsi. Był już wieczór i mąż rozmawiał o czymś z synem w salonie po cichu. Mimo tego ich szeptu, treść rozmowy doszła do moich uszu i usłyszałam, jak syn opowiada mężowi o sytuacji z pewną kobietą. Twierdził on, że czasami na przystanku autobusowym czasami czeka na nią kobieta, która mówi do niego tylko “cześć”, a potem odprowadza go pod jego akademik i tyle, nie robi niczego więcej. Kiedy to usłyszałam, to wbiegłam do salonu zdenerwowana – może to jakaś wariatka i w końcu mu coś zrobi?! W telewizji ciągle mówią o różnych zboczeńcach i psychopatach, trzeba uważać! W poniedziałek postanowiłam zrobić swoje małe śledztwo – pojechałam do Poznania i śledziłam swojego syna, żeby zobaczyć, kto się do niego przyczepił.

Gdy tylko zobaczyłam tę kobietę, to rozpoznałam w niej matkę mojego syna, zresztą, było widać między nimi podobieństwo, dlatego w sumie dziwię się, że syn tego nie dostrzegł. Miałam ochotę z nią porozmawiać, ale niestety, szybko gdzieś zniknęła i nie zdążyłam.

Kolejny tydzień ta sprawa nie dawała mi spokoju, ciągle o tym myślałam. Kiedy pojechałam po mojego syna w piątkowy wieczór, to nie widziałam już tej kobiety. Za to jeszcze tego samego dnia zjawiła się w naszym domu. Od wejścia powiedziała: „Dobry wieczór państwu. Synku, cześć! Jestem Twoją matką!”. Nagle się pojawiła! Teraz, kiedy syn jest dorosły, nie trzeba go przewijać, wstawać do niego w nocy. Teraz, kiedy sam na siebie zarabia i się uczy, ona nagle sie pojawiła! Zarówno syn jak i mąż stali zdezorientowani, a ja byłam pod wrażeniem jej bezczelności. 

Wtedy syn mnie zapytał: „Mamo, czy to prawda? Ta kobieta jest moją matką?”, a ja mu tylko odpowiedziałam: „Tak, to prawda, ale my wciąż jesteśmy rodziną, prawdziwą!”. Syn podszedł do mnie i mnie przytulił jak mały chłopiec, a potem dodał: “Mamo, Ty nią zawsze będziesz, tą prawdziwą, nie potrzebuję innej”.

Rozpłakałam się wzruszona. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie ma znaczenia, czy mój syn jest moim biologicznym dzieckiem czy nie, bo więź rodzinna między nami jest silniejsza niż w niejednejtakiej rodzinie, którą łączy genetyka.

“Matkę” wyprosiliśmy kulturalnie z domu, bo syn nie chciał z nią nawet chwilę porozmawiać. Od tego czasu nic już nas nie niepokoiło, żyliśmy spokojnie i dobrze.

Mam nadzieję że dzięki tej historii niektórzy zrozumieją, że nie ma nic złego w wiązaniu się z mężczyzną, który ma już dzieci, ponieważ każde dziecko potrzebuje matczynej miłości.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *