Piotrek ożenił się w wieku dwudziestu czterech lat, jego żona, Iwona, miała dwadzieścia dwa lata i była jedynaczką, urodzoną w rodzinie nauczycielskiej. Po niedługim czasie urodziły im się bliźnięta dwóch chłopców, a nieco później córeczka. Teściowa Piotra przeszła na emeryturę i zajęła się wnukami. Mężczyzna miał z nią dziwną relację: zwracał się do niej „Pani Tereso”, a ona odpowiadała zimnym „ty”, zawsze zwracając się do niego pełnym imieniem. Nie doszło do kłótni, ale Piotr czuł się w jej obecności nieswojo. Powinien być jednak wdzięczny, że teściowa nigdy się z nim nie pokłóciła, rozmawiała z nim z szacunkiem, a w relacjach z żoną zachowała stanowczą neutralność.
Miesiąc temu firma, w której pracował Piotrek zbankrutowała, a on został zwolniony. Podczas kolacji Iwona rzuciła kąśliwą uwagę:
– Emerytura mojej matki i moja pensja nie wystarczą na długo, Piotrek. Znajdź pracę.
Łatwo powiedzieć, znajdź sobie pracę! Od trzydziestu dni wysyła dziesiątki aplikacji i nic z tego! Z frustracji Piotr kopnął puszkę po piwie. Dzięki Bogu, teściowa jeszcze się nie odezwała, ale rzucała mu wymowne spojrzenia.
Przed ślubem podsłuchał rozmowę matki z córką.
– Iwonka, czy jesteś pewna, że to jest mężczyzna, z którym chcesz spędzić resztę życia?
– Mamo, oczywiście!
– Chyba nie zdajesz sobie sprawy z odpowiedzialności. Gdyby twój ojciec żył…
– Mamo, daj spokój! Kochamy się i będzie dobrze!
– A jak pojawią się dzieci, czy Piotr będzie w stanie zapewnić im byt?
– Będzie, mamo!
– Nie jest za późno, żeby się wycofać, żeby pomyśleć. Jego rodzina…
– Mamo, kocham go!
– Oj, lepiej nie zagryzać zębów!
Piotr pomyślał, że teściowa chyba mu wykrakała nieszczęście.
Mężczyzna nie chciał wracać do domu, wydawało mu się, że żona udaje, że go pociesza mówiąc: „No nic, wszystko się jakoś ułoży, jutro też jest dzień!”, teściowa wzdychała i milczała w osądzie, a dzieci kiwały głową mówiąc: „Tatusiu, znalazłeś pracę?”. Nie był w stanie słuchać tego po raz kolejny.
Przeszedł się wzdłuż nasypu, usiadł na ławce w parku i pod wieczór pojechał na działkę, gdzie jego rodzina mieszkała od maja do jesieni. Zauważył, że w jednym oknie świeci się jeszcze światło, była to sypialnia jego teściowej. Skradając się, pokonał drogę wzdłuż ścieżki.
Kotara zatrzepotała, Piotrek usiadł, uderzając butem w pień, a jego teściowa wyjrzała na zewnątrz:
– Piotrka nie ma już od dawna, dzwoniłaś do niego Iwonko?
– Tak, mamo, abonent jest niedostępny. Pewnie znowu nie znalazł pracy, więc gdzieś się kręci.
Głos teściowej był lodowaty:
– Iwona, nie mów tak o ojcu swoich dzieci!
– Och, mamo, naprawdę? Po prostu wydaje mi się, że Piotrek się wygłupia i wcale nie szuka pracy. To już miesiąc jak siedzi w domu!
Po raz pierwszy od sześciu lat Piotr usłyszał, jak teściowa głośno wali pięścią w stół i podnosi głos:
– Nie waż się! Nie waż się tak mówić o swoim mężu! Co obiecaliście sobie, gdy braliście ślub? …w chorobie i w smutku! …by być przy sobie i wspierać się nawzajem!
Iwona natychmiast się opamiętała:
– Mamusiu, przepraszam. Nie martw się, dobrze? Jestem po prostu wyczerpana. Nie wiem już co mam myśleć.
– W porządku, idź do łóżka – Pani Teresa machnęła zmęczona ręką.
Światło zgasło, teściowa chodziła tam i z powrotem po pokoju, odsuwała zasłonę, zerkając w ciemność i nagle, wznosząc oczy ku niebu, zaczęła się modlić:
– Panie, Najłaskawszy i Miłosierny, ratuj i zachowaj ojca moich wnuków, męża mojej córki! Panie, nie pozwól mu stracić wiary w siebie! Pomóż mu, o Panie!
Szeptała, a łzy toczyły się po jej twarzy.
W piersi Piotra rosła grudka ciepła, nikt nigdy nie modlił się za niego! Ani jego matka, surowa, wręcz sroga kobieta, która poświęciła się budowaniu kariery, ani ojciec – Piotrek nie pamiętał go dobrze, zniknął z jego życia, gdy miał pięć lat. Wychowywał się w żłobku i przedszkolu, potem w szkole i w opiece pozaszkolnej. Gdy poszedł na studia, od razu dostał pracę – matka nie tolerowała bezczynności, wierzyła, że Piotr potrafi zapewnić sobie byt.
Gorączka rozprzestrzeniała się, wznosiła coraz wyżej, wypełniała jego wnętrze i wybuchała niechcianymi, skąpymi łzami. Pamiętał, jak rano teściowa wstawała przed wszystkimi i piekła ciasta, które uwielbiał, gotowała pyszny barszcz, a jej pierogi i knedle były cudem. Opiekowała się dziećmi, sprzątała dom, sadziła coś w ogrodzie, przygotowywała przetwory, robiła wspaniałe chrupiące ogórki i kapustę na zimę, jakieś inne pikle….
Dlaczego nigdy się nią nie zainteresował? Dlaczego nigdy jej nie pochwalił? On i Iwona po prostu pracowali, mieli dzieci i uważali, że tak trzeba. A może jednak czegoś brakowało?
Pamiętał jak kiedyś wraz z rodziną oglądali program telewizyjny o Australii i jego teściowa powiedziała, że zawsze marzyła o odwiedzeniu tego tajemniczego kontynentu. I zażartował, że jest tam za gorąco i taka osoba o sercu z lodu nie zostanie wpuszczona…
Piotrek długo siedział pod oknem, zastanawiając się nad życiem.
Rano szedł z żoną na werandę na śniadanie, obrzucił spojrzeniem stół – bujne placki, dżem, herbata, mleko. Dzieci, z uśmiechami na twarzach i radością w oczach. Spojrzał w górę i powiedział miękko:
– Dzień dobry, matko!
Teściowa wzdrygnęła się i po chwili wahania odpowiedziała:
– Dzień dobry, Piotrze!
Dwa tygodnie później Piotr znalazł pracę, a rok później wysłał teściową na wakacje do Australii, mimo jej gwałtownego sprzeciwu.