Moja córka ma 32 lata i do niedawna była sama. Moje życie potoczyło się tak, że musiałam ją wychować samotnie, bo mąż uświadomił sobie podczas mojej ciąży, że nie jest gotowy na założenie rodziny. Po prostu wyszedł i nie wrócił. Musiałam pogodzić opiekę nad córką z zarabianie pieniędzy, ciężko pracowałam, by zapewnić Magdzie świetlaną przyszłość. Myślę, że udało mi się zrealizować swoje zadanie – moja córka wyrosła na wspaniałą osobę. Widząc wszystkie trudności na mojej drodze i patrząc jak walczę, aby wszystko osiągnąć, moja córka wykształciła w sobie obronny charakter. Jak wiadomo, kobiety z takim charakterem w życiu, a zwłaszcza w sprawach miłosnych, nie mają łatwo.
Tak też było z moją córką. Miała 32 lata i nie wiedziała czym jest związek ani jak się do niego zabrać. Często powtarzałam córce, że musi znaleźć mężczyznę i że nie może przeżyć swoich najlepszych lat sama. Kiedyś w nocy, po takiej rozmowie, usłyszałam jak płacze w poduszkę. Może za bardzo ją naciskałam, ale nie chciałam dla niej samotnego i smutnego życia. Jak wspomniałam na początku, moja córka niedawno znalazła sobie chłopaka, Andrzeja. Ale on jest starszy od niej o 17 lat! A co gorsza, moja córka jest jego piątą dziewczyną, jeśli można wierzyć plotkom. Mieszka z nim też trójka dzieci z poprzednich związków.
Powiedziałam Magdzie, że nie powinna wchodzić w ten związek, że na pewno znajdzie kogoś w swoim wieku, ale ona nie chciała słuchać. Zwariowała i tyle, nie chce nawet ze mną rozmawiać. Spotkałam się ostatnio z moim potencjalnym zięciem, na wszystkie pytania odpowiadał ogólnikami, widać, że nie jest mocno zainteresowany moją córką – wielu ważnych rzeczy o niej nie wie, a o byłych partnerkach mówi nieprzychylnie… Sama mówiłam córce, że czas znaleźć sobie mężczyznę, ale teraz jestem przeciwna, żeby się wiązała z Andrzejem, bo ona jest dla niego chwilową odskocznią, a on jest dla niej sensem życia.