Dariusz wracał do domu z ważnego spotkania biznesowego, które miało być kluczowe dla jego planów rozszerzenia działalności. Negocjacje zakończyły się sukcesem i choć był zmęczony, to bardzo szczęśliwy. Do miasta było jeszcze 20 km, gdy zauważył stojącą na drodze starszą kobietę. Przejeżdżał obok niej, jednak mijając kobietę Darek pomyślał o matce.
Dariusz pochodził ze wsi, jego matka samotnie go wychowywała i do ostatniego tchnienia martwiła się o syna. Udało jej się zaoszczędzić pieniądze ze skromnej emerytury i zawsze starała się pomóc synowi. Minęły już trzy lata od jej śmierci. Mężczyzna cofnął się na niemal pustej drodze, nadal stała tam stara, pomarszczona kobieta, z białą chustą zawiązaną wokół głowy. Opierając się na kiju, wygięła się lekko.
„Gdzie idziesz?” – zapytał Darek wysiadając z samochodu.
Staruszka zmrużyła oczy, próbując lepiej przyjrzeć się mężczyźnie, po czym mruknęła.
„Chciałam kupić chleb i mleko, ale jestem już bardzo stara i bolą mnie nogi.”
Darek wsadził staruszkę do samochodu i pojechał w stronę sklepu.
W samochodzie zaczęli rozmawiać, staruszka nazywa się Aleksandra, mieszka we wsi Antoniów. Wcześniej była to duża wieś, tętniła życiem, ale teraz młodzi wyjechali, a starzy wymarli. I o ile jeszcze latem ubiegłego roku samochód dostawczy przyjeżdżał do nich raz w tygodniu, tak teraz nie przyjeżdża nikt, bo nie ma do kogo. Jeszcze w tym roku we wsi były trzy gospodarstwa domowe: Nowak, mieszkający na wprost Aleksandry i stara Musiałowa, mieszkająca dwa domy dalej. Nowaka zabrały dzieci do miasta, a Musiałowa zmarła na wiosnę – babcia Aleksandra została jedyną osobą, która zamieszkiwała wioskę. Po chleb musi chodzić 7 km. Kiedyś trzymała kozę Zojkę, ale teraz nie jest w stanie zebrać dla niej siana na zimę, wszystko musiałaby kupować, a emerytury ledwo starcza na leki i utrzymanie.
Dariusz poszedł do wiejskiego sklepu i kupił całą torbę artykułów spożywczych, następnie odwiózł staruszkę do domu. Pospiesznie weszła do budynku i po chwili wyszła z wiadrem pełnym antonówek.
„Masz, synu, weź to jako podziękowanie” – powiedziała Aleksandra – „Teraz jest dużo jabłek, ale nie ma kto ich jeść” – łzy napłynęły jej do oczu.
Darek usiadł na progu i wysłuchał jej opowieści.
Wraz z mężem Stefanem mieszkali tu i mieli syna Radka. Gdy dorósł, sprowadził synową Sylwię, miejską dziewczynę, wkrótce doczekali się dwóch wnuków. W domu rozlegał się dziecięcy śmiech, ale Radek zmarł w wieku 31 lat. W dniu swoich urodzin wspiął się na słup, by sprawdzić przewody i został porażony prądem. Po pogrzebie synowa spakowała swoje rzeczy i wraz z wnukami wyjechała do miasta. Na początku przywoziła wnuki na lato, ale potem wyszła ponownie za mąż i zapomniała o drodze do wsi. No, teraz wnuki są już dorosłe, ale nigdy nie przyjechały do babci. Pewnie nawet nie znają adresu.
Staruszka płakała wspominając swoje wnuki.
Przez cały miesiąc Darek wieczorami wspominał staruszkę, w głowie miał jej oczy pełne łez. Odwiedził wieś jeszcze kilkakrotnie, a Aleksandra za każdym razem witała go jak własnego syna. Po rozmowie z żoną postanowił zaprosić staruszkę do swojego domu na zawsze. W przeszłości nie zrobił tego dla własnej matki i zmarła samotnie na wsi. Był młody i głupi, nie rozumiał co znaczy starość.
Dom jest duży, dla każdego wystarczy miejsca, teraz babcia Aleksandra wreszcie ma rodzinę. Córka mężczyzny, Kasia, od razu się do niej przywiązała i są najlepszymi przyjaciółkami. Babcia Ola opowiada jej bajki na dobranoc, a rano robi jej smaczne śniadanie. Okazało się, że jej babcia całe życie pracowała jako wiejska nauczycielka – doskonale przygotowała Kasię do szkoły. Pierwszego września babcia Aleksandra zabrała dziewczynkę na rozpoczęcie roku szkolnego. Gdy Kasia poszła do piątej klasy, staruszka zmarła we śnie. Została pochowana na cmentarzu wiejskim obok męża i syna. Minęło pięć lat. Na zadbany grób często przychodzi trzyosobowa rodzina.