Czasem aż trudno uwierzyć jakie historie spotykają nas w zwykłym miejscu pracy. To zastanawiające, skąd właściwie biorą się tacy ludzie? Na przykład mój mąż, który jest zatrudniony na stacji paliw, ostatnio miał taki incydent w pracy. Pod dystrybutor podjechało Porsche Panamera, wysiadła z niego bardzo elegancka i zadbana kobieta, ubrana w markowe ciuchy. Nie wyglądała na głupią, ale zdecydowanie była zapatrzona w siebie, typowy narcyz. Ubrana była w krótką, obcisłą spódniczkę i szpilki, a na twarzy miała nienaganny makijaż.
Zatankowała do pełna i pewnym krokiem udała się do kasy, aby zapłacić, kiedy wróciła do samochodu, zorientowała się, że zostawiła kluczyki w środku, a samochód był zamknięty. Wróciła się więc do kasy i poprosiła mojego męża o pomoc. Niestety na stacji benzynowej był akurat spory ruch i żaden z pracowników nie mógł pójść z kobietą i jej pomóc.
Mój mąż podał jej jedynie długi drucik, dość sztywny i mocny, którym miała spróbować przez uchylone okno odblokować drzwi od wewnątrz. Niestety w tamtym momencie nie mógł zrobić nic więcej, bo musiał wracać do pracy. Po krótkim czasie od pracy oderwał go donośny śmiech jednego z klientów, zaciekawiony zaczął się rozglądać dookoła, a w końcu zapytał mężczyznę co go tak rozbawiło. Okazało się, że historia z zamkniętym samochodem miała ciąg dalszy – kobieta nadal stała obok auta i próbowała drutem otworzyć drzwi. Ale nie to było najzabawniejsze! W tym samym czasie, w środku w samochodzie siedziała jej przyjaciółka, która wskazywała gdzie kobieta ma kierować drut, żeby odblokować drzwi. Sytuacja była tak absurdalna, że można się było tylko śmiać.