Zrzuciliśmy się z rodzicami zięcia na mieszkanie dla dzieci i podarowaliśmy im pieniądze na kawalerkę z dobrym remontem. Niebawem dostaliśmy zaproszenie na parapetówkę. Kupili jednak trzypokojowe mieszkanie w nowym budownictwie, jednak na kredyt.
– Nie mówcie nic! Tak zdecydowaliśmy! – powiedzieli od razu.
– Dobrze, to Wasza sprawa – nie kłóciliśmy się z nimi, ale wiedzieliśmy, że może im być ciężko – nie mają samochodu, a blok znajduje się z dala od ich miejsc pracy. Córka musiała dojeżdżać do pracy z przesiadką, a zięć jechał tramwajem przez całe miasto. Mąż zaoferował pomoc w wyborze samochodu, bo wie, że bez samochodu jest ciężko, ale nie chcieli – zdecydowali, że sami kupią i to jakiś nowy samochód. Dwa tygodnie jeździli po po salonach samochodowych, aż w końcu kupili takie auto, które im odpowiadało.
Zadzwonili i zaproponowali, abyśmy się z nimi przejechali. Ten samochód był w cenie kawalerki! Zapytaliśmy więc, skąd mieli tyle pieniędzy? Okazało się, że również wzięli go na kredyt. Wzięli taki drogi samochód, bo głupio im jeździć jakimś używanym, brzydkim autem. Ech, co za niemądre podejście! To tak, jakby ktoś przejmował się tym, czym jeżdżą inni ludzie i po tym ich oceniał. Zapytaliśmy więc ich, za co zamierzają żyć:
– Sami sobie poradzimy! Wszystko przeliczyliśmy i damy radę!
Ciągle tylko mówili “sami to, sami tamto”, a gdzie my, rodzice, którzy z naszym doświadczeniem życiowym możemy pomóc i doradzić? Mieszkanie jest, samochód jest, więc czego brakuje? Dziecka, aby było do “kompletu”. Córka zaszła w ciążę i postanowiła rodzić w Ameryce, aby dziecko zyskało amerykańskie obywatelstwo. Przecież znani ludzie tak robią, więc w czym ona jest niby gorsza? Spotkaliśmy się z rodzicami zięcia i sprawdziliśmy ceny lotów do Stanów – okazało się, że nawet, jak sprzedamy domki letniskowe, to wciąż nie wystarczy pieniędzy na bilet dla córki i zięcia! Dobrze, że nic nie jest wzięte na córkę, bo jeszcze kiedyś wnuki by takie kredyty odziedziczyły do spłacenia! Poród musi być również kredyt, bo pobyt w prywatnej klinice nie jest objęty przez żadne wykupione ubezpieczenie. Do tego wózek musi być idealny, a łóżeczko ma wyglądać ładnie na zdjęciu, w ogóle cały pokój dziecięcy musi wyglądać idealnie, więc trzeba w niego włożyć pieniądze i pracę. Potem, kiedy dziecko pojawiło się na świecie mogło nosić tylko markowe ubranka, z których zresztą wyrastało błyskawicznie.
– Nie będę oszczędzać na dziecku! Nadymała usta świeżo upieczona matka.
Łączne spłaty kredytów przekroczyły sześć tysięcy miesięcznie. Razem z rodzicami zięcia byliśmy w prawdziwym szoku, a młodzi po prostu odpowiedzieli:
– Bzdury, Damy radę!
Dalej było tylko gorzej: zięć został zwolniony z pracy i nikt nie spieszył z tym, aby zatrudnić go za takie same wynagrodzenie. Zaczął więc pracować na taksówce. Nawet, jeśli jeździł całymi dniami to i tak byli ciągle na minusie. Mieszkanie wzięte na kredyt musieli wynająć i przenieść się do rodziców teścia. Wózek sprzedali za jedną trzecią ceny, a markowe ubranka wystawiła na różnych stronach sprzedażowych. Jednak kto je kupi za takie pieniądze? Ostatnio jeszcze zięć miał wypadek samochodowy i trafił do szpitala. Samochód okazał się do gruntownej naprawy, a pożyczkę trzeba spłacać. Nie mają teraz za co żyć.
– Rodzice, pomóżcie! – w głos zawołali nasi “niezależni” młodzi. W czym mamy im pomóc? Wszystko, co mieliśmy, dali im po ślubie, aby kupili sobie mieszkanie.
„Nie mamy z czego pomóc!”.
Jakoś musieli sobie poradzić: mieszkają u rodziców zięcia, samochód naprawili i sprzedali, sprzedali także mieszkanie, przez co powoli długi znikają. Sprzedaliśmy jednak domek letniskowych i daliśmy im te pieniądze, ale na niewiele się to zdało. Wynik jest taki, że my i rodzice zięcia zostaliśmy bez pieniędzy, a mogliśmy im kupić to mieszkanie – żyliby teraz spokojnie, zbierając na coś większego i nie byłoby tych problemów. Trzeba było kupić mieszkanie, zorganizować dla siebie, dać im klucze i tyle. Wtedy żyliby jak ludzie, zbierali na swoje i nie byłoby takich problemów jak teraz.