Kiedy moja cierpliwość się skończyła, po prostu wyrzuciłam teściową z naszego mieszkania. Jednak to zachowanie męża bardziej mnie zaskoczyło

Po ślubie postanowiliśmy z mężem zamieszkać sami – nie w domu mojej mamy czy teściowej. Nasze życie było wspaniałe. Wychowujemy syna, który ma 4 lata. Żyliśmy spokojnie i szczęśliwie, a przynajmniej do momentu, kiedy teściowa niespodziewanie do nas przyjechała. Sprzedała swoją kawalerkę, a teraz chce mieszkać w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu. W poszukiwaniu nowego lokum w naszym mieście postanowiła się zatrzymać u nas. Nie byłam tym zachwycona, ale też się nie opierałam, ponieważ w końcu to matka mojego męża, a on jest jej jedynym synem. Niestety życie z nią pod jednym dachem okazało się być po prostu nie do zniesienia. Od pierwszych dni zaczęła krytykować wszystko, co robiłam, zaczęła narzucać swoją opinię i ingerowała w nasze życie.

W obecności męża wygłaszała swoje komentarze mówiąc, że źle wychowuję syna, mam złe podejście do jego edukacji itp. Sugerowała również, że jestem złą matką, gospodynią i w ogóle że ciężko mnie nazwać kobietą – a wszystko to mówiła w obecności mojego męża, a swojego syna. Jestem ogólnie spokojną osobą, nie lubię konfliktów, nie urządzam też awantur, ale wtedy moja cierpliwość po prostu się skończyła. Przez cały jej pobyt u nas siedziałam jak na szpilkach. Postanowiłam więc porozmawiać z nią na osobności. Powiedziałam jej, że musi wyprowadzić się z naszego mieszkania, bo nie możemy dłużej mieszkać pod jednym dachem.

Odpowiedziała, że nigdzie nie zamierza się wybierać, ponieważ jest w mieszkaniu syna i pozostanie tutaj tak długo, jak będzie chciała. Moje dobre wychowanie nie pozwalało mi jej siłą wyrzucić z naszego mieszkania, ale postawiłam warunek, jakim było to, że w ciągu tygodnia ma znaleźć sobie odpowiednie mieszkanie, a potem się do niego przeprowadzić. W innym razie naprawdę wyrzucę ją na ulicę. Dwa dni później zadzwoniła do mnie i powiedziała, że znalazła mieszkanie w pobliżu naszego domu oraz ostrzegła, że wkrótce przyjdzie po swoje rzeczy. Ku mojemu zdziwieniu mąż mnie w tym wszystkim wspierał, chociaż pozornie tego nie okazywał. Teraz w naszym mieszkaniu znów jest cicho i spokojnie.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *