Jechałam wczoraj busem w ciszy i spokoju, inni współpasażerowie też sobie nie przeszkadzali. Nagle grupka 9-latków weszła do busa i zrobiło się dość głośno. Obok mnie usiadła dziewczynka – cicha, spokojna i chyba dość nieśmiała. Natychmiast otoczyła nas gromada chłopców, której przewodził ten najbardziej zuchwały. Chłopcy zaczęli torować dziewczynce drogę i wołać: “ślepa, ślepa, zezowata!”. Dziewczyna skurczyła się wtedy w sobie i wyglądała jak bezbronne zwierzę. Miała na nosie okulary, w których jedno szkło było sklejone taśmą klejącą, przez co dzieci dokuczały jej zapewne jeszcze bardziej.
Co miała więc zrobić? Musiała pogodzić się ze swoim losem tym bardziej, że nauczyciele widząc takie sytuacje zawsze udawali, że niczego nie widzą. Inni dorośli zachowywali się podobnie. Po twarzach tych chłopaków – a szczególnie tego jednego – było widać, że poniżanie słabszych sprawia im przyjemność. Ten jeden był naprawdę bardzo z siebie zadowolony! Dalej nie mogłam już na to patrzeć. Przechyliłam się lekko w ich kierunku i wyraźnie powiedziałam do prowodyra całej ej sytuacji: “Ej, Ty, niski piegusie, czekaj! No i co, miło Ci teraz? Miło słyszeć takie rzeczy?”. Tłum jego kolegów nagle zamilkł i byli zdezorientowani tym, że jakaś dorosła kobieta przezywa jego kolegę. Główny prowokator na chwilę stracił mowę, a potem odpowiedział: “ Ale ona jest ślepa i w dodatku ma zeza, więc się jej należy!”.
Nie pozostałam mu dłużna i powiedziałam: „No i co z tego, ona nosi okulary, wyleczą jej wadę wzroku i wszystko będzie w porządku, a Ty jesteś piegowaty, niski i gruby i pewnie zawsze już taki będziesz!”. Śmiechy jego towarzyszy rozbrzmiały po busie, a on stał na środku niepewny, paląc się ze wstydu. Jego koledzy milczeli, a niektórzy przenieśli się na przednie siedzenia, aby znajdować się jak najdalej niego i udawali, że wcale go nie znają. Kiedy spojrzałam na dziewczynę zauważyłam jej piękne, błękitne oczy, które wpatrywały się we mnie z ogromną życzliwości.
Wtedy zwróciłam się do niej: „rozumiesz już, jak masz im odpowiadać? Zapamiętasz?”. Pokiwała tylko na potwierdzenie głową. Reszta podróży minęła w ciszy, a kiedy wychodziłam z busa spojrzałam na chłopca (który nie spuszczał ze mnie oczu przez całą drogę) i zrobiłam gest rękoma jak na westernach komunikując mu tym samym, że jest na celowniku, ale ten tylko ziewnął. Wróciłam do domu z poczuciem, że postąpiłam słusznie – skoro na tego młodego łajdaka nie potrafiły wpłynąć proste zasady wychowawcze, to trzeba było wprowadzić coś skuteczniejszego. Trzeba pamiętać, że bezkarność rodzi permisywność, więc należy temu przeciwdziałać.