Ewa przyszła z pracy, nakryła do stołu i w końcu z mężem Markiem oraz synem Jankiem usiedli do kolacji. Nagle rozbrzmiał telefon – zobaczyła, że dzwoni mama. Ewa obojętnie spojrzała na telefon, a potem go wyciszyłam. „Nie dadzą nawet spokojnie zjeść obiadu” – pomyślała kobieta i kontynuowała posiłek. Ewa zawsze uważała, że jej rodzice nie dali jej niczego, a wszystko, co ma, osiągnęła sama bez niczyjej pomocy. To, że jest teraz odnoszącą sukcesy bizneswoman, która mieszka we własnym, pięknym mieszkaniu, jest wynikiem wyłącznie jej ciężkiej pracy, więc teraz na spokojnie zje, odpocznie, a potem oddzwoni do mamy. Podczas kolacji Ewa już jednak zapomniała o tym, żeby zatelefonować do matki. W nocy śnił jej ojciec – wołał i błagał o pomoc. Rano Ewa poczuła, że stało się coś złego i nieodwracalnego, a potem zadzwoniła do matki.
W słuchawce usłyszała tylko kilka słów: „córeczko, przyjedź, ojciec naprawdę chce Cię zobaczyć”. Chociaż Ewa obiecała matce, że przyjedzie, to zdecydowała, że przez kolejne dwa dni będzie normalnie pracować, a dopiero w weekend pojedzie do rodziców na wieś, ponieważ nie było jej tam od prawie roku – cały jej czas zajmuje praktycznie praca.
Przez cały dzień myśli o ojcu jej nie opuszczały. Ewa miała z nim trudne relacje, bo ojciec miał ciężki charakter. Był przeciwny temu, by Ewa poślubiła Marka. Dopiero dziesięć lat później przyjechał do nich, aby poprawić relacje z mężem, ale Ewa nie była zbyt gościnna, nawet się wtedy nie uśmiechnęła do ojca i już następnego dnia wręczyła mu bilet na pociąg powrotny. Powiedziała: „Wracaj do siebie, już i tak jest u nas ciasno”. Podarowała mu telefon komórkowy mówiąc: „zadzwoń, jeśli coś będziesz chciał”. Ale ostatnio ojciec zupełnie do niej nie dzwonił. Coś podpowiadało kobiecie: “musisz tam jechać!”.
Ojciec to jednak ojciec. Zadzwoniła do pracy, wyjaśniła sytuację i wzięła bezpłatny urlop na tydzień. W pociągu było gorąco i duszno. Ewa ułożyła się w stronę drzwi przedziału, odwracając się od współpasażerów. Przed nią była cała noc, a rankiem miała być już u rodziców. Rodzinna wioska miała w sobie coś uspokajającego. Przez duszne miasto już zapomniała, jak pachnie świeże powietrze. Jednak im bardziej Ewa zbliżała się do swojego domu, tym bardziej chciała przytulić matkę i ojca, nawet jeśli nie zawsze miała z nimi dobre relacje. Przepełniało ją przeczucie czegoś nieodwracalnego. Mama przywitała Ewę przy furtce. Po wyrazie twarzy córka zdała sobie sprawę, że się spóźniła.
W rękach mama trzymała białą kopertę, którą wręczyła córce. Ona ją przytuliła, szepcząc do niej nieustannie: „Przepraszam, że się spóźniłam, że mnie nie było przy Tobie”. Ewa otworzyła kopertę trzy dni później, tak jak prosił ojciec. Na kopercie napisano wielkimi literami: „Ewa Staszewska, moja córka”. Wyjęła z wnętrza kartkę wyrwaną ze szkolnego zeszytu i zaczęła czytać: „Ewusiu, moja droga córko! Może nie byłem najlepszym ojcem i nie dałem ci wszystkiego, czego pragnęłaś i na co zasłużyłaś. Nie obrażaj się na mnie za to. Nie ma za to żadnych wątpliwości co do tego, że nigdy nie przestałem Cię kochać. Jestem z Ciebie bardzo dumny. Dbaj o mamę, przepraszam. Twój ojciec”.