Nina i Waldek byli ze sobą siedem lat. Mają razem syna Wiktora, który ma już sześć lat. Żyli razem zgodnie, kochali swoje pierworodne dziecko, ale nie planowali na nim poprzestać – marzyli o tym, by w przyszłości mieć także córeczkę. Jakiś czas później Waldek zaczął zauważać dziwne zachowanie żony, bowiem zaczęła się od niego odsuwać. „Na pierwszy rzut oka wszystko było jak zawsze, ale coś jednak nie grało. Wieczorami była milcząca, często też kładła się spać na kanapę, zamiast razem ze mną do łóżka. Na pytanie, co się z nią dzieje, zawsze słyszałem jedną odpowiedź – jest zmęczona, nie chciała mi przeszkadzać i tym podobne rzeczy.
Oczy otworzyli mi przyjaciele. Zapytali mnie, kiedy ostatni raz widziałem ją podekscytowaną, a potem powiedzieli mi, że widują taką Nina biegnącą do taksówkarza, który codziennie zabiera ją z pracy. Nie mogłem uwierzyć, że moja żona mogła się zmienić. W końcu kochaliśmy się nawzajem, a poza tym mamy dorastającego syna!
Pewnego wieczoru, kiedy Nina przyszła do domu zapytałem ją, jak mam rozumieć to, co mi powiedziano. Nie miała żadnego wytłumaczenia i po prostu zaczęła się pakować. Powiedziałem, że syn zostanie ze mną, na co Nina zgodziła się bez wahania. Nie mogłem zrozumieć, jaka z niej była matka, skoro w ogóle nie walczyła o swoje dziecko. Kiedy ją o to zapytałem, usłyszałem, że mężczyzna ten po prostu nie jest gotowy na to, by żyć razem z jej synem pod jednym fachem. Czy moja żona w ogóle nie ma matczynych uczuć, skoro tak łatwo przyszło jej zrezygnować z syna i wymienić go na jakiegoś mężczyznę?! Na początku z Wiktorem mieliśmy trudności z przyzwyczajeniem się do nowego życia. Syn ciągle pytał, gdzie jest mama, że chce do niej iść. Odpowiadałem, że jest w podróży służbowej i niestety prędko z niej nie wróci. Potem jakoś udało nam się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy i nasze życie się poprawiło.
Minęło pięć lat. Wiktor chodził do szkoły, a ja do pracy. Wieczorami omawialiśmy wydarzenia, które miały miejsce danego dnia i snuliśmy plany na następny. W weekendy często wybieraliśmy się na różne wycieczki, zwykle w historyczne miejsca, aby zainteresować tym syna. Oboje byliśmy głodni wiedzy, a przy tym świetnie się bawiliśmy.
Pewnego wieczoru ktoś zapukał do drzwi. Kiedy je otworzyłem – zamarłem. Stała przede mną moja była – bardzo piękna, zadbana. Miałem aż wrażenie, że mijający czas jej nie dotyczy. Zaprosiłem ją do środka. Wiktor widząc matkę nie ruszył się z miejsca i widziałem, że jednocześnie niechęć oraz radość przemknęły się po jego twarzy. Nina rzuciła się w stronę syna, aby go przytulić. Błagała go o przebaczenie, a on stał nic nie mówiąc. Nawet nie spojrzał w jej stronę. Gdy emocje ustąpiły, zaproponowałem jej wypicie herbaty. Usiedliśmy do stołu, a Nina zaczęła mówić, że przyjechała po syna – mieszka ze swoim nowym mężem w innym mieście i nie chce żyć bez syna.
Patrzyłem na Wiktora i czekałem na jego odpowiedź. Ma jedenaście lat, więc uszanuję jego decyzję bez względu na to, jaka by ona nie była. Syn jednak milczał. Widziałem, że chce mieć mamę, ale z drugiej strony nie chce mnie zostawiać samego. Zaproponowałem więc, aby pojechał do matki na weekend, a potem zdecyduje, z kim chce mieszkać. Syn wyjechał, a ja nie spałem całą noc – przerażała mnie myśl, że mogę zostać sam.
W niedzielę wieczorem Wiktorek był już w domu. Zapytany, czy chce mieszkać z mamą odpowiedział tak: „mama ma męża, a Ty jesteś sam. Zostaję z moim najlepszym tatą, a mama, jeśli chce mnie widywać, to zawsze może do mnie przyjechać”.