Moja teściowa wprosiła się do nas na Sylwestra. Przyjechała w Wigilię rano, a wyjechała dzień po Nowym Roku, zostając z nami przez cały świąteczny czas.
Nasze mieszkanie jest małe, jeden pokój o powierzchni 15 metrów kwadratowych, w którym znajduje się sofa, biurko, szafa i telewizor. W tym roku postawiliśmy też dużą choinkę, aż po sam sufit. Obok sofy musieliśmy rozłożyć materac.
Moja teściowa została na trochę ponad tydzień, z czego wszystkie dni były wolne, ale po tej wizycie byłam tak zmęczona, że czułam się, jakbym przez tydzień pracowała fizycznie przez całą dobę. W tych dniach byłam zmęczona gotowaniem i zmywaniem naczyń, ciągłym uśmiechaniem się i podtrzymywaniem rozmowy. Spanie na dmuchanym materacu też nie dodawało mi entuzjazmu, bo na naszej dużej sofie spał gość.
Nawet nieustanne komplementy teściowej na temat tego, jak ładnie jest u nas, też bardzo mnie męczyły. Oczywiście, oni na wsi nie mają tego, co my mamy w mieście, ale mają spacer po lesie i jest on nawet lepszy niż nasz spacer po parku.
Jeśli chodzi o jedzenie, moja teściowa też nie jest łatwym gościem. Zawsze znajdzie się coś, czego nie je. W Nowy Rok próbowała wyrzucić wszystkie sałatki, które zrobiłam, ponieważ ich smak bardzo różnił się od smaku poprzedniego wieczoru. Stanęłam w obronie jedzenia i jeszcze tego samego dnia wszystko zjedliśmy. Moja teściowa chodzi po domu w butach, choć ja i mój mąż zostawiamy swoje przy drzwiach wejściowych. Wydaje się, że to drobiazg, ale ten jej nawyk sprawił, że byłam zirytowana.
Trudno jest mi spędzać tyle czasu razem w ciasnej przestrzeni, ale nie wiem, jak to wytłumaczyć teściowej. Zimą nie mogliśmy długo przebywać na dworze, choć staraliśmy się chodzić w ciekawe miejsca, aby nasz gość się nie nudził.
Moja teściowa codziennie rano pytała, czy dobrze spaliśmy. Z grzeczności odpowiadaliśmy, że tak, ale na tym materacu nie spało nam się wygodnie.
Nie mogliśmy też jej powiedzieć, na co się skarżyliśmy, więc pozostawało nam tylko przetrwać do końca wizyty. Mąż zauważył mój stan i zorientował się, że z trudem się powstrzymuję. On również, po kilku dniach pobytu mamusi, nie był już zbyt szczęśliwy. Gdy zbliżał się 1 stycznia, ja i mój mąż byliśmy już mocno zdenerwowani, ale teściowa nie traciła ducha. Przypisywała nasze złe samopoczucie przedłużającemu się urlopowi, mówiąc, że musimy iść do pracy, aby się rozchmurzyć. Byliśmy zmęczeni, nie bezczynnością, ale nią, czego moja teściowa nigdy nie rozumiała.
Teściową odwiedzamy tylko na obiad, rzadko kiedy zostajemy na kilka dni. Te krótkie wizyty nie są inicjowane przeze mnie, lecz przez mojego męża, który maksymalnie po dwóch dniach pakuje swoje rzeczy i ciągnie nas z powrotem do domu. Może moja teściowa nie robi tego celowo, ale mam wrażenie, że wysysa energię z otoczenia.