Z mężem mieszkaliśmy przez całe życie w dwupokojowym mieszkaniu w mieście, chociaż zawsze marzyliśmy o domie w pobliżu morza. Mieliśmy przyjaciółkę mieszkającą nad morzem, którzy zajmował się wynajmem pokoi wczasowiczom. Prawie co roku przyjeżdżaliśmy do niej, wynajmowaliśmy pokój na kilka tygodni, a czasem nawet na miesiąc. Pieniądze przelewaliśmy jej od razu na konto dzięki czemu potem mogliśmy spokojnie i beztrosko odpoczywać nad naszym ukochanym morzem. Płaciliśmy nie tylko za pokój, a także za wyżywienie doskonale zdając sobie sprawę, że to jej praca i jakby mieli tak każdego za darmo u siebie gościć, to raczej byłaby biedna.
Tej wiosny przyjaciółka zadzwoniła do mnie z bardzo dobrą propozycją:
– Wiem, że zawsze chcieliście zamieszkać nad morzem, a niedaleko mnie pewni ludzie sprzedają swój dom, który był przystosowany także pod wynajem pokoi. Muszą go pilnie sprzedać, dlatego cena jest naprawdę korzystna i szkoda by było przegapić taką okazję tym bardziej, że to fajny dom.
Faktycznie, nieruchomość była ładna, przyjaciółka przysłała mi kilka zdjęć.
Mojemu mężowi ten dom także od razu się spodobał, ale niestety – brakowało nam na niego pieniędzy mimo tego, że żądana kwota nie była wcale jakaś ogromna.
Naradziliśmy się i zdecydowaliśmy, że weźmiemy kredyt, a za pieniądze z wynajmu pokoi go spłacimy. Tak też zrobiliśmy, a żeby szybciej móc zarobić większe pieniądze, to wynajmowaliśmy nawet pokoje mieszczące się w części mieszkalnej.
Mąż pracował zdalnie, więc w nowym miejscu zamieszkania kontynuował pracę, a ja zajmowałam się przyjmowaniem wczasowiczów.
Wkrótce wszystkie nasze dziesięć pokoi zostało wynajętych. Pracy było bardzo dużo: sprzątanie pokoi, przygotowywanie śniadań i kolacji dla gości, poza tym trzeba było dbać o otoczenie naszego pensjonatu.
Niebawem zadzwoniła do nas moja siostra, która postanowiła przyjechać do nas na wakacje.
Ja jej na to odpowiedziałam:
– Ola, teraz mamy wszystkie pokoje zajęte, nie mam was po prostu gdzie umieścić. Mamy teraz dużo pracy, więc i tak nie mielibyśmy dla Was czasu. Przyjedź później, we wrześniu. Wtedy będzie zarówno miejsce, jak i czas.
– We wrześniu?! Wtedy będzie zimno, po co nam takie wakacje.
– Przepraszam, ale jeśli nie we wrześniu, to nie mogę Ci pomóc. Mam kredyt i dużo pracy, nie mogę sobie pozwolić na utratę gości.
Była tak bardzo zdenerwowana moją odpowiedzią, że nawet się nie pożegnała.
Po pewnym czasie teściowa zadzwoniła do nas i powiedziała, że Ola wszystkim rozpowiada, że staliśmy się chciwi i poniżamy krewnych, którzy są od nas nieco biedniejsi, bo siostra tak bardzo chciała wyjechać nad morze, ale nie będzie mogła, bo jej bezczelnie odmówiliśmy.