Jak miłośnicy tanich zakupów z naszej wsi prawie z mojego mieszkania zrobili sobie hotel!

Chcę opowiedzieć historię, która przytrafiła się mojej siostrze. Z tej historii wyciągnęła dobrą lekcję: zanim wyrazi zgodę na cokolwiek, to najpierw pomyśli, czy godząc się na daną rzecz jednocześnie nie odmawia czegoś samej sobie.

Wszystko to miało miejsce około 20 lat temu.

Wtedy razem z siostrą mieszkałyśmy w małej wsi. Zdecydowałyśmy z nią, że bez względu na wszystko musimy wyjechać na studia i zamieszkać w mieście. Była między nami spora różnica wieku, więc to ona wcześniej wyprowadziła się z domu rodzinnego.

Klaudia rozpoczęła studia na uniwersytecie i jednocześnie pracowała. Poznała w międzyczasie fajnego faceta, potem skończyła studia i rozpoczęła pracę w zawodzie, zaraz później wyszła za mąż. Młodej parze dość szybko udało się kupić własne mieszkanie, o czym ja i mama wiedziałyśmy jako pierwsze. Kilka dni później byłyśmy już u nich.

Mieszkanie było jasne, przytulne, ale w porównianiu z naszym wiejskim domem, wydawało nam się ono po prostu trochę ciasne. Pomyślałam sobie wtedy jednak, że nowożeńcom póki co taki lokum wystarczy i najwyraźniej na chwilę obecną nie potrzebują niczego większego.

Następnego dnia razem poszliśmy pozwiedzać miasto, zjeść smaczny posiłek w restauracji, a potem Klaudia zaproponowała, że możemy iść na miejski targ znajdujący się niedaleko, aby mogła mi kupić nowe ubrania do szkoły i sukienkę na bal maturalny, który był coraz bliżej.

Na targu ja i mama byłyśmy mile zaskoczone cenami – wszystko było niezwykle tanie. Myślałyśmy, że pieniądzy wystarczy nam tylko na zakup ubranń do szkoły i ewnetualnie sukienki, ale udało nam się kupić dla mnie ciuchy na cały rok, a do tego mama także kupiła sobie piękne i modne rzeczy.
Na wieś wróciłyśmy bardzo zadowolone. Oczywiście postanowiliśmy pochwalić się naszymi zakupami przed prawie wszystkimi mieszkańcami naszej miejscowości. Matka nie mogła się doczekać, aby wszystkim powiedzieć, jak jej córce z mężem dobrze żyje się w mieście, że kupili własne mieszkanie i wspaniale im się wszystko układa. Pokazywała innym nowe rzeczy i mówiła, gdzie i za ile je kupiła.

Najpierw ciotka Lilianna poprosiła matkę o adres Klaudii i pojechała do niej z rodziną. Potem przyszła do niej z tą samą prośbą sąsiadka, koleżanka mamy z rodzicami, a potem jeszcze kolejne osoby – praktycznie wszyscy mieszkańcy wsi!

Miesiąc później Klaudia do nas zadzwoniła i płacząc powiedziała:
– Ola, jak mamy tutaj teraz żyć – mama powiedziała wszystkim o tym, jak się żyje w mieście, jakie ciuchy tanie i oni teraz ciągle do nas przyjeżdżają! Zostawiają tutaj bagaże, proszą o nocleg czy zaopiekowanie się dziećmi. Muszę robić zakupy, obiady i jeszcze psa mi wyganiają z mieszkania! Ostatnio przyszedł rachunek za media i opłata jest tak ogromna, że z Romkiem nawet przez rok tyle nie zarobimy!
A wiadomo, jak to na wsi – wszyscy są prawie jak krewni i się znają, więc Klaudii głupio było odmawiać, dlatego jeśli ktoś ją o to poprosi, to nie miała śmiałości odmówić i każdego u siebie gościła.

Zaproponowałam jej takie wyjście z tej sytuacji:
– Klaudia, jak ktoś będzie do Ciebie dzwonił z taką prośbą i będzie chciał do Ciebie przyjechać, to powiedz im od razu, że teraz bierzesz za to pieniądze i za nocleg od każdej osoby inkasujesz określoną kwotę. Jestem w stu procentach pewna, że to na pewno zadziała i nikt już więcej nie będzie Cię niepokoił.

Tak się stało i miesiąc później nikt już nie zawracał głowy siostrze i jej mężowi. Nowożeńcy żyli sobie spokojnie, a ja z matką zdałyśmy sobie sprawę, że szczęście kocha ciszę.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *