Co zrobić z sąsiadką, która uderza w sufit końcówką od miotły, gdy usłyszy jakikolwiek dźwięk dobiegający z naszego mieszkania?

To nie jest fikcja, ale prawdziwa sytuacja, która ma miejsce w naszym życiu. Mieszkamy na dziesiątym piętrze jednego z wieżowców. Około 1,5 roku temu zaczęliśmy słyszeć, że ktoś uderza czymś w nasz sufit. Na początku nie zwracaliśmy na to uwagi i myśleliśmy, że może nad nami mieszka rodzina z dziećmi i te hałasy są przypadkowe. Jednak dźwięki te nie ustawały i mieliśmy, wrażenie, że mają one miejsce być może po to, aby kogoś uspokoić, jakby ktoś stylem od miotły walił w nasz sufit. My zachowywaliśmy się cicho, więc założyliśmy, że to inni sąsiedzi słuchają np. głośno muzyki, a osoba wyżej w ten sposób sygnalizuje swoje niezadowolenie, myląc mieszkania. Wkrótce jednak mieliśmy niespodziewaną wizytę policji – okazało się, że złożono na nas skargę, jakobyśmy mieli przeszkadzać sąsiadom.
Wtedy od razu wszystko zrozumieliśmy. Skargę złożyła nasza sąsiadka, która mieszka piętro wyżej. Przeprowadziła się do mieszkania po skończeniu studiów w Krakowie. Wcześniej to jej matka zajmowała to mieszkanie, ale potem przeniosła się do domu jednorodzinnego. Wiem to wszystko właśnie od jej matki, która czasami przyjeżdża do dziewczyny.
Pukanie końcówką miotły jest działaniem, za pomocą którego dziewczyna wyraża swoją dezaprobatę. Chce, aby w bloku panowała absolutna cisza, nawet w ciągu dnia. Nasilenie tego miało miejsce w czasie samoizolacji, kiedy wszyscy siedzieli w domu, zarówno starsi, jak i młodsi.
Ponoć dziewczyna skarżyła się policji na to, że dzieci chodzą po mieszkaniu tupiąc tak bardzo, że boli ją od tego hałasu, chociaż oczywiście była to nieprawda. Nasze dzieci nie są już małe i chodzą normalnie.
W ogóle też nigdy nie słuchamy muzyki i bardzo rzadko zdarza nam się włączyć chociażby telewizor. Sąsiadka stukała za to w sufit, gdy nawet dzieci zaśmiały się w ciągu dnia głośniej.
Próbowałam porozmawiać z tą dziewczyną, ale to było bez sensu, ponieważ ona nie chce słuchać argumentów innych. Próbowała tylko przekonać mnie do swojego punktu widzenia, powołując się na jakieś ogólne zasady sąsiedzkiego współżycia. Mówiła mi, że skoro tak dużo hałasują moje dzieci, to może powinnam je lepiej wychowywać, aby te nie przeszkadzały. Podczas ostatniej rozmowy z nią powiedziałam jej w końcu:
– Kiedy sama zostaniesz mamą, to przypomnisz sobie tę sytuację i zrozumiesz wszystko.
Wydaje mi się, że powinna udać się do psychologa lub psychiatry, ponieważ takie zachowanie jest chyba wynikiem jakiegoś natręctwa, to nie jest normalne.
Co więcej, my nie łamiemy żadnych przepisów prawa, bo mamy pełne prawo robić w naszym mieszkaniu, co nam się podoba od 7 do 22. Chodzi tutaj o „hałasy”, które powstają w następstwie zwykłego, codziennego życia, czyli sprzątania, gotowania, rozmawiania itd.
Policjanci pojawili się u nas jeszcze kilka razy. Na szczęście byli mądrymi ludźmi i rozumieli wszystko. Niestety, stukanie w nasz sufit miało miejsce codziennie, ale potem sami zadzwoniliśmy na policję i poprosiliśmy o to, by ktoś porozmawiał z tą dziewczyną. Przyjechano do niej, wytłumaczono, że nie łamiemy prawa, dziewczyna przestała dzwonić na policję, ale walenie w sufit nie ustało.
Na ósmym piętrze (pod jej mieszkaniem) chłopiec uprawia gimnastykę. Jego skakanka również zaczęła wzbudzać jej oburzenie. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy, że jej walenie w sufit słyszymy nie tylko my, ale czasami i inni sąsiedzi, którzy przychodzili do niej i także się z nią wykłócali, ale niestety, to niczego nie dało.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *