Ta historia dotyczy zwrotu, który w swoim życiu chociaż raz usłyszał chyba każdy nauczyciel i brzmi „stawia Pan/i niesprawiedliwe oceny”. Opowiedziała mi ją koleżanka z pracy.
Matka ucznia przyszła do pokoju nauczycielskiego i zaczęła mówić o prawach ucznia. Kobieta próbowała jej udowodnić, że stawia niesprawiedliwe oceny za sprawdziany. Poza tym matka nie była zadowolona z faktu, że za pracę domową uczniowie nie dostawali ocen, a punkty. Ponadto jej zdaniem nauczycielka znacznie zaniżała oceny, szczególnie jej synkowi.
Matka bez żadnych skrupułów w dalszej rozmowie powiedziała, że praca domowa była wykonywana przez ojca dziecka, który ma wyższe wykształcenie ekonomiczne, więc zadanie na pewno zostało rozwiązane poprawnie. Ponadto sprawdzali odpowiedzi umieszczone na końcu zeszytu ćwiczeń i wynik był taki sam, jak ten, który im wyszedł. Nauczycielka mimo tego postawiła tylko jednego plusa i nie zamierzała wpisać tej oceny do dziennika! Czy potraficie sobie wyobrazić, jak wściekła była ta kobieta?
Ojciec rozwiązał zadania, potem sprawdził odpowiedzi i wszystko się zgadzało, a nauczycielka to wredna kobieta, która nie zamierzała dać oceny jej synkowi i to najlepiej pewnie celującej! Moja koleżanka z pracy jest jednak równie mądrą, co i “ciętą” w języku kobietą, więc szybko znalazła na te zarzuty odpowiedź:
– Oczywiście można było po prostu odpisać odpowiedzi do tych zadań, ale jeśli tata to zrobił i tak bardzo się starał, to proszę zapisać go do naszej klasy, wtedy postawię mu najwyższą ocenę. Teraz za to Pani dziecko otrzyma ocenę, która odpowiada jego wiedzy, czyli jedynkę!
To była godna tej całej sytuacji odpowiedź! Jak można mieć taki tupet, przyjść do szkoły i otwarcie oświadczyć, że zrobiło się wszystko za dziecko, więc domaga się teraz dla niego wysokiej oceny? To tylko „niedźwiedzia przysługa” dla swoich pociech, ponieważ rodzice nie pomogą im na egzaminie czy sprawdzianie, nie będzie także miejsca, w którym będą mogli sprawdzić odpowiedzi, więc taka metoda wychowawcza jest jedną z najgorszych.