Babcia przyszła, pobawiła się i podszła, a ja mam posprzątać, ugościć ją i mieć czas, by z nią siedzieć i rozmawiać

Od razu widać, że jej się po prostu nudzi. Wcześnie przeszła na emeryturę i nie ma nic do roboty, dlatego lubi nas odwiedzać. Nie, nie spędza czasu z wnuczką, abym mogła odetchnąć lub zająć się własnymi sprawami, ale przychodzi jako gość i takiego przyjęcia oczekuje. Przecież nie mogę odmówić jedynej babci mojej córki spędzenia u nas czasu. Niby nie robi nic złego – przecież ma prawo spotykać się z wnuczką.

Zawsze kupi dla niej jakąś zabawkę, trzyma ją na rękach, czasem weźmie ją na spacer po okolicznym parku (i to jest chyba największa pomoc, jaką mogę od niej otrzymać). Sąsiadki, które uwielbiają spędzać czas siedząc na ławce naprzeciwko bloku zawsze ją chwalą – według nich jest babcią, która niezwykle dba o wnuczkę i swojego syna, bo często nas odwiedza i wychodzi z małą na spacery, ale… Jest jedno „ale”.

Ja nie potrzebuję takich „gości” i takiej „pomocy”. Zawsze z przerażeniem myślę o weekendzie, kiedy mąż jest w domu, bo jego matka uwielbia wtedy do nas przychodzić – kiedy wszyscy jesteśmy na miejscu. Czasami z nią teść, ale niezbyt często. Mimo tego, że mieszkają w jednym domu, to żyją osobno – każdy z nich ma własny pokój i rzadko ze sobą rozmawiają. Teraz wyobraźcie sobie, że ja, pani dom i matka siedmiomiesięcznego dziecka musi przyjąć gości. Dziecko ciągle ząbkuje, ma kolki, a ja razem z nią mam mnóstwo nieprzespanych godzin na kącie. Ale nie, jeśli będę potrzebować pomocy od babci córeczki, to muszę zaprosić ją w gości, czyli posprzątać całe mieszkanie, ugotować dwudaniowy obiad, a potem zabawiać ją rozmową. Mój mąż sprząta teraz w domu – niestety musiałam podzielić się z nim obowiązkami. Co z tego, że pracował cały dzień? Ja w domu też nie leżę i pachnę.

Więc znowu przyszła teściowa, rozsiadła się w naszym ulubionym fotelu i zaczęła bawić się z wnuczką, a ja stoję przy kuchence, gotuję i jednocześnie z nią rozmawiam, potem coś jej serwuję, przynosząc talerzyk na stół, potem wszystko od razu sprzątając, aby dziecko przypadkiem czegoś nie rozwaliło.

W porze obiadowej nakrywam stół, podaję wszystkim dwa dania, a babcia po tym, jak trochę pobawiła się z wnuczką po kilku godzinach wychodzi, a ja całkowicie wycieńczona nie mam siły, by dźwignąć się z kanapy. Przychodzi wtedy, kiedy się nudzi i wychodzi, kiedy jej się podoba. Bywało, że po pół godzinie potrafiła sobie nawet iść. Chciałabym mieć tak jak inne matki, kiedy dziecko jest zabierane do babci na cały weekend. To uważam za realną pomoc, nie to co u mnie.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *