Z pierwszym mężem nie żyliśmy długo. Rozwiedliśmy się, gdy nasza córka miała półtora roku. Nie pracował, dużo pił, poza tym nie był wierny i czasami nawet zdarzało się, że przyprowadzał do domu jakieś kobiety. Nie tolerowałam tego, dlatego spakowałam wszystkie jego rzeczy, wyniosłam je na korytarz i zmieniłam zamki w drzwiach. Alimentów nie chciał płacić i unikał tego wykorzystując różne sposoby.
Dlatego przez te dziesięć lat nie dostałam od niego ani złotówki. Wkrótce po rozwodzie udało mi się znaleźć pracę i otrzymywałam naprawdę dobrą pensję, dlatego też nie walczyłam o te alimenty, ponieważ zarówno ja, jak i moja córka niczego nie potrzebowayśmy.
Minęło kilka lat, a ja poznałam Mariusza. Miał też córkę, która miała na imię Paulina i była o cztery lata młodsza od mojej. Matka porzuciła ją, gdy Paulina miała dwa lata i od tego czasu nie była już obecna w życiu dziewczyny.
Spotykałam się z Mariuszem około pół roku, a potem postanowiliśmy się pobrać. Jego córka jest piękną dziewczyną, nawet nazywa mnie mamą. Szybko się do niej przyzwyczaiłam. Niestety moja córka nie przyjęła zbyt dobrze ojczyma. Chociaż tyle, że z Pauliną szybko znalazła wspólny język i dobrze się rozumiały.
Wydawało się, że życie w końcu może być lepsze: fajni rodzice i dwie córki. Oboje pracowaliśmy, więc mieliśmy wystarczająco pieniędzy, aby zapewnić dziewczynkom wszystko, czego tylko potrzebowały. Niestety dość niespodziewanie zostałam zwolniona z pracy. Gdy tylko się o tym dowiedziałam nie siedziałam bezczynnie i szybko chciałam znaleźć jakieś nowe zatrudnienie, ale Mariusz powiedział, że będzie lepiej, jeśli zostanę w domu i zajmę się dziewczynami. Moja Maria nie jest już taka mała, ale jego Paulina idzie dopiero do szkoły, więc trzeba było ją na to jakoś przygotować.
Oczywiście Mariusz kupił swojej córce wszystko, czego potrzebowała, a ja kupowałam rzeczy Marysi za pieniądze, które udało mi się odłożyć jeszcze wtedy, kiedy pracowałam. Wiedziałam jednak, że kiedyś te oszczędności się skończą i niestety – niebawem nadszedł ten moment. Musiałam poprosić Mariusza o pieniądze na nowe ubrania dla córki. Dał mi je, ale było widać, że robi to niezwykle niechętnie. Nie zwróciłam wtedy na to aż tak dużej uwagi – pomyślałam, że jest po prostu zmęczony po pracy i stąd taka reakcja. Za jakiś czas znowu musiałam poprosić go o pieniądze, ponieważ Marysi rozwaliły się buty.,
Wtedy usłyszałam całą prawdę. Powiedział, że nie zamierza w pełni utrzymywać mojej córki, bo i tak już żywi się za jego pieniądze, więc wystarczy. Powiedział, żebym odnalazła jej tatę i poprosiła go o pieniądze! On już nie da więcej pieniędzy na ubrania i inne rzeczy, których Marysia potrzebuje.
Byłam w szoku. Przecież sam powiedział, żebym została w domu i zajmowała się dziećmi, a teraz coś takiego. Sam był w sytuacji, w której musiał wychowywać dziecko bez pomocy matki, która po prostu uciekła, więc jak mi może w ogóle wspominać o byłym mężu! Ja z kolei zajmuje się jego córką całymi dniami i nie proszę go o nic, a jemu szkoda dać trochę pieniędzy na moje dziecko tym bardziej, że nie biedujemy i stać nas na takie wydatki.
Zamknęłam się w pokoju dziewczynek i płaczę. Gdyby był sam, to wystawiłabym go za drzwi, ale szkoda mi dziewczyny. Taka sytuacja bardzo ją skrzywdzi, ponieważ jest do mnie mocno przyzwyczajona. Ja jednak nie pozwolę na traktowanie mojej córki w ten sposób. Nie wiem co robić…