Matka wychowywała mnie samotnie, ponieważ ojciec opuścił nas, gdy miałem siedem lat. Żyliśmy skromnie, ale przyzwoicie: zawsze miałem zaspokojone podstawowe potrzeby, książki, jedzenie, a nawet konsolę! Moja mama nie mogła mi kupić nic nowego, więc prawie wszystko miałem z drugiej ręki. Wcale mi to nie przeszkadzało! Lepsze takie rzeczy niż żadne.
Nie muszę dodawać, że zazdrościłem pełnym rodzinom. Chciałem, żeby tata chodził na zebrania rodziców, uczył mnie, jak się golić, pomagał mi w lekcjach. Nawet kiedy chłopcy z sąsiedztwa dostawali klapsy od swoich ojców, byłem zazdrosny. Wierzysz w to?
Tata rzadko mnie odwiedzał, bo miał inne dzieci ze swoją młodą żoną. Stałem się „byłym” dzieckiem, choć podobno to tak nie działa.
Moja mama bardzo dużo we mnie inwestowała i tylko dzięki niej skończyłem szkołę, zdobyłem zawód i pracę. Udało mi się stanąć na nogi, urządzić się i żyć dla siebie. Wtedy poznałem Emilię.
Jest nieco impulsywna, kapryśna i roztrzepana. Och, ileż to konfliktów mieliśmy – pewnie nawet nie zliczę! Mimo wielu nieporozumień zdecydowaliśmy się na ślub i rozpoczęliśmy wspólne życie. A potem było tak jak u wszystkich: kredyt hipoteczny, dzieci i obowiązki domowe.
Po urlopie macierzyńskim z dwoma synami, Emilka stała się nieznośna: dogryzała mi przy każdej okazji. Pieniądze zarabiam niewielkie, nie pomagam w domu, ubieram się jak menel, nie daję prezentów. Wszystko jest ze mną nie tak.
Zamiast ze mną porozmawiać, ona natychmiast zaczyna atakować:
– Nie wiesz, co się dzieje w domu! Czuję się, jakbym miała trójkę dzieci!
Byłem wtedy bardzo zmęczony. W pracy stres nie miał końca: dodano mi masę obowiązków, a pensji nie podniesiono, bo – jak twierdzą – nie było na to funduszy. Pracuję za trzech, praktycznie za darmo, a w domu czeka na mnie tylko zrzędzenie. Dom powinien stanowić schronienie, w którym czujemy się dobrze, ale ja nawet nie chcę tam wracać.
Pewnego dnia wróciłem do domu. Jak teraz pamiętam, był to dziesiąty dzień miesiąca, dzień wypłaty. Zazwyczaj otrzymywałem wypłatę bez opóźnień, ale tym razem było inaczej. Emilia wpadła w szał:
– Co z ciebie za człowiek! Zażądaj pieniędzy już teraz! Mamy ogromne potrzeby, a ciebie to nie obchodzi! Jesteś nieudacznikiem, ty mięczaku!
Nic nie powiedziałem i wyszedłem z domu. Tak, przyznaję się, byłem tchórzem! Jak długo można to wytrzymać? Trzeba było widzieć minę mojej żony, kiedy wychodziłem.
Oczywiście poszedłem do mamy i wszystko jej opowiedziałem. Byłem wtedy pewien, że na Emilię padnie mnóstwo słów krytyki i że mama zlituje się nad synem. Ale ona przytuliła mnie i powiedziała:
– Synu, bardzo cię kocham, ale nie zachowujesz się teraz jak mężczyzna. Wyszedłeś – i co dalej? Dzieci będą dorastać bez ojca, tak jak ty? Wiem, jakie to trudne, synku, ale musisz umieć negocjować. Z chłopcami jest jej bardzo ciężko. Zróbmy tak: jutro przyprowadzisz do mnie wnuki, a Emilię wyślesz gdzieś na odpoczynek, wiesz, te wymyślne salony SPA, czy coś… A pojutrze zabierz ją do restauracji, dzieci przenocują u mnie. Oboje jesteście po prostu zmęczeni i potrzebujecie odpoczynku.
Zrobiłem tak, jak powiedziała moja matka. Jaka ona jest mądra! Emilia rozkwitła, stała się piękniejsza i spokojniejsza. Po kolacji w restauracji powiedziała:
– Romek, już zapomniałam, że jestem kobietą, a ty mi to dzisiaj przypomniałeś. Każdy dzień jest taki sam jak poprzedni, ciągle zajmuję się dziećmi i domem, a ty jesteś niewdzięczny, więc cały czas warczę. Chłopcy krzyczą i biją się, a mnie ciągle drga oko z nerwów.
– Przykro mi, że nie zauważyłem tych problemów. Mam na głowie mnóstwo innych rzeczy. Dodali mi tyle obowiązków w pracy, a nie chcą mi zapłacić ekstra. Zastanawiam się nad zmianą pracy, co o tym sądzisz? Znajdę lepszą pracę, a potem zatrudnimy nianię.
Tej nocy wreszcie przypomnieliśmy sobie, że się kochamy. W ten sposób moja mądra matka uratowała moje małżeństwo z Emilią.