Miesiąc temu syn przyprowadził dziewczynę do domu.
– Mamo, to moja Zosia. Kochamy się i będziemy żyć razem.
Jak każda matka, życzę szczęścia mojemu dziecku i jeśli chcą żyć razem, to niech żyją, ja na pewno nie mam nic przeciwko temu.
– Dobrze, synu. Na razie idź do kuchni, wypij herbatę a ja spakuję Twoje rzeczy.
– Jak to spakujesz moje rzeczy? – zdziwił się syn.
Spojrzałam na syna i zobaczyłam jego szczere zdziwienie. Najwyraźniej nie zrozumiał, więc musiałam mu wyjaśnić:
– No po prostu je spakuję, bo przecież zamierzacie zamieszkać razem. W końcu sam tego chcesz?
– No ale mamo… Wiesz, wynajmowanie mieszkania jest drogie i nie stać nas na to, jesteśmy przecież jeszcze studentami, sama wiesz. Myśleliśmy, że będziemy mogli tutaj zamieszkać, przyda Ci się towarzystwo.
Niby brzmiało to nieźle, ale sama mieszkałam z teściową przez dziesięć lat, dopóki z mężem nie było nas stać na własne mieszkanie więc wiem, jak to jest. Przez wspólne życie w jednym mieszkaniu moje relacje z teściową zdecydowanie się popsuły. Teraz niby nie będziemy sobie nawzajem przeszkadzać, a za miesiąc lub dwa to kapciami będą we mnie rzucać. Nie mam ochoty na takie ekscesy. Ach, Zosiu, nawet sobie nie zdajesz sprawy, od jakiego piekła Cię wybawiam swoją decyzją!
– Nie synu. Jeśli uważasz się za wystarczająco dorosłego, aby zamieszkać ze swoją ukochaną, to postaraj się zapewnić Wam godne warunki. Być DOROSŁYM to: znaleźć pracę, wynająć lub kupić mieszkanie, opłacać rachunki oraz wypełniać obowiązki. Na początek poszukaj więc pracy, a jeśli nie stać Was na mieszkanie, to na wynajmijcie pokój! Potem możecie sobie żyć razem.
– Mamo, o czym Ty mówisz?! Mamy mieszkać z jakimiś obcymi ludźmi? Nie chcemy tak.
Lekko podirytowana zapytałam zatem jego wybrankę serca:
– Zosiu, kochasz mojego syna? Chociaż prawdopodobnie kochasz, jeśli chcesz z nim rozpocząć wspólne życie.
– Tak, kocham Pani syna, nawet bardzo – ledwie słyszalnym głosem powiedziała dziewczyna
– Kochacie się, więc nie zależy Ci, gdzie będziecie mieszkać, prawda?
– Prawda. Ja mogę z nim mieszkać nawet w wynajmowanym pokoju, byleby tylko razem.
– No proszę synu, zatem tak będzie. Uwierz mi, Zosia będzie Ci jeszcze wdzięczna, że nie będziecie ze mną mieszkać. Układaj sobie życie jak chcesz, bez mojego zaangażowania i być może wtrącania się, bo czasami to silniejsze ode mnie. I nie martw się – dołożę Ci i będziecie mogli wynająć mieszkanie.
Pół godziny potem zamknęłam za nimi drzwi i wybuchnęłam płaczem. Walczyłam z bardzo wielką pokusą, aby młodzi zamieszkali tutaj, żebym mogła ich trochę nadzorować, ale tak nie można – są dorośli, więc powinni żyć oddzielnie od rodziców. Ja już zrobiłam swoje, wychowałam, więc nadszedł już czas, by syna puścić “wolno”.