– Co to jest? – nie mogąc się powstrzymać, krzyczał na cichą Halinę ordynator podczas wizyty w szpitalu – „cud”? To jakiś żart, albo nie ma pani, na co wydawać pieniędzy. W tym przypadku nie da się już nic zrobić. Wszystko jest tu napisane, czarno na białym. – mówił, nie zwracając uwagi na Daniela – to i tak nieprawdopodobne, że w tak dobrym zdrowiu dobrnęliście do piętnastego roku życia. Ja nic nie mogę więcej zrobić. – Lekarz już od rana miał zły humor. A potem ta kobieta z synem.
– Oto wszystkie niezbędne dokumenty i lista badań, które musisz wykonać przed spotkaniem w Szpitalu Klinicznym w Warszawie. Pamiętaj, że masz iść od razu do ordynatora – lekarka zaczęła szeptać – on jest najlepszy w kraju, uwierz mi.
Halina Góra dla swojego chorego syna była w stanie zrobić wszystko. Chłopiec od urodzenia miał problemy zdrowotne. Dzięki poświęceniu matki, uczęszczał do normalnej szkoły, a nawet dobrze się uczył, mimo swoich częstych nieobecności, spowodowanych wizytami u lekarzy.
W wieku piętnastu lat chłopiec zaczął coraz gorzej się czuć. Wszystko, co wcześniej utrzymywało normalny stan młodzieńca i od dziecka czyniło jego życie mniej lub bardziej znośnym – przestało działać. Daniel marniał z dnia na dzień. I choć ostatnio było trochę lepiej, musiał pojechać do stolicy na dodatkowe badania.
– Co to jest? – nie mogąc się powstrzymać, krzyczał na cichą Halinę ordynator podczas wizyty w szpitalu – „cud”? To jakiś żart, albo nie ma pani, na co wydawać pieniędzy. W tym przypadku nie da się już nic zrobić. Wszystko jest tu napisane, czarno na białym. – mówił, nie zwracając uwagi na Daniela – to i tak nieprawdopodobne, że w tak dobrym zdrowiu dobrnęliście do piętnastego roku życia. Ja nic nie mogę więcej zrobić – mężczyzna oddał Halinie dokumenty i wstał z miejsca, by otworzyć drzwi – następny! – krzyknął w korytarz.
Lekarz już od rana miał zły humor. Zaraz po tym, jak otworzył oczy, żona zorganizowała jedną ze swoich scen zazdrości i narzekania na życie. Potem utknął w windzie. A kiedy w końcu wyszedł i wsiadł do własnego samochodu, zdał sobie sprawę, że sąsiad, który wyjechał na dziesięć dni za granicę, zastawił jego wyjazd z podwórka. Lekarz musiał wydać 100 złotych na taksówkę, by dojechać do pracy w godzinach szczytu. I oczywiście spóźnił się.
A potem ta kobieta z synem. Patrzyła na niego z taką nadzieją, jakby był cudotwórcą, a nie lekarzem. Gdy podsunęła mu pod stołem 500 złotych, nie wytrzymał, pękł! Wszystko, co gromadziło się w nim od rana, po prostu wylał na Halinę. Nie obejrzał nawet dokładnie tych wyników badań. Gdy zamknęły się drzwi za kolejnym pacjentem, ordynator już nie pamiętał Haliny i Daniela.
Ale kobieta nigdy nie zapomniała tego dnia. Odkąd przekroczył próg gabinetu, jej Danielek stał się inną osobą. Od tygodnia prawie się nie odzywał. Nie zwracał uwagi na starania matki – próbowała go pocieszać, rozśmieszać, zainteresować – on milczał. A potem zaczęło się piekło. Odmówił jedzenia. Wychodził nocami z domu.
– Skoro nie ma dla mnie ratunku, nie będę się starał. – mówił.
Rezerwa zdrowia wystarczyła na dwa miesiące takiego życia. A potem Halina spędzała noce przy łóżku szpitalnym swojego chorego syna. Błagała i modliła się, aby Pan zesłał do nich lekarza, który nie uzna przypadku jej syna za beznadziejny. I zdarzył się cud w postaci medycznej stażystki. Młoda dziewczyna po zapoznaniu się z historią choroby Daniela, zdezorientowana wyjaśniła, że jest wnuczką starszego profesora, który wiele razy skutecznie ratował ludzi z takimi objawami. Niestety już nie praktykował i zakazał wnuczce mówić o pacjentach. Jednak dziewczyna podała Halinie adres dziadka.
Profesor – Paweł Lubicz, pewnie nie zgodziłby się przyjąć Daniela, ale opowieść o zachowaniu ordynatora z Warszawy, odegrała kluczową rolę. Starszy lekarz dał Danielowi coś, bez czego życie jest niemożliwe – nadzieję. A wraz z nią wiarę w siebie i swoje siły. Odwiedzał go codziennie i długo opowiadał o tym, jak pomagał takim jak on. Przyprowadził nawet kilku byłych pacjentów, którzy przeszli przez to samo i teraz żyją normalnie.
Minęło dziesięć lat. Daniel żyje. Halina jest babcią. Oczywiście, po tym wszystkim, co przeszedł chłopak, nie może mieć własnych dzieci, ale stał się wspaniałym ojcem dwóch bliźniaczek swojej żony. Nie, nie jest zdrowy. Po prostu nauczył się żyć ze swoją dolegliwością, nauczył się wierzyć w przyszłość. W końcu wszystko jest możliwe, gdy ma się nadzieję.