Jestem stałą czytelniczką i zadziwia mnie, jak nieprzewidywalne mogą być losy człowieka. Co może się zdarzyć w naszym życiu.
Ale tak czy inaczej, moim ulubionym tematem są nieruchomości. Nawet nie sam temat, ale rozumowanie naszych ludzi. Na przykład, matka mieszka w trzypokojowym mieszkaniu, jest ze wszystkiego zadowolona, jej życie jest poukładane i nie interesuje się tym, że dzieci mieszkają w wynajętych mieszkaniach lub w mieszkaniach komunalnych ze swoimi rodzinami. Można czasami pomyśleć, że matki są samolubne, wręcz podłe. W dawnych czasach dostawali mieszkania za darmo, otrzymywali wtedy wiele rzeczy. Jeśli ma się mieszkanie na własność to mieszkasz w nim tak długo, jak chcesz, z rodziną, płaci się tylko za czynsz.
Ale z drugiej strony, nikogo nie obchodzi, że ta matka pracowała na tę przestrzeń życiową, a dzieci naprawdę nie mają nic wspólnego z tym mieszkaniem. A poza tym, jeśli dzieci są normalne, to nawet nie pomyślą o tym, żeby odebrać matce dom, czy zabrać jej część pieniędzy. Wiedzą dobrze, że dom ich matki, jeśli będą go traktować normalnie, zostanie im oddany w odpowiednim czasie.
Natomiast współcześni młodzi ludzie bardzo często są gotowi do konfliktu, zaczynają dzielić, wymieniać i zabierać matce metry i w ogóle nie przejmują się starą kobietą. Zapominają jednak, że prawo bumerangu dopadnie ich prędzej czy później. Chcę się z Wami podzielić jedną z takich historii.
Odkąd pamiętam, obok mnie mieszkała skromna i cicha starsza kobieta. Często mijałam ją na korytarzu i wiele razy zamieniłyśmy parę słów jak dobrzy sąsiedzi. Okazało się, że mieszka tutaj od lat, a mieszkanie kiedyś otrzymała z mężem. W chwili naszej rozmowy kobieta skończyła prawie sześćdziesiąt pięć lat. Miała trzydziestoletnią córkę, która wyszła za mąż i urodziła najpierw jedno, a wkrótce potem drugie dziecko. Początkowo młodzi małżonkowie wynajmowali mieszkanie, a po urodzeniu pierwszego dziecka zamieszkali z matką.
Gdy tylko najstarsze dziecko skończyło rok, córka ogłosiła drugą ciążę. Po urodzeniu drugiego dziecka cała opieka nad pierwszym, a także zakupy, sprzątanie i gotowanie spadły na barki starszej kobiety. Przez pierwsze pół roku matka dzielnie dźwigała ten ciężar, a potem, gdy jej siły się wyczerpały, powiedziała córce i zięciowi, żeby jakoś sobie bez niej poradzili. Oczywiście, nie odmawiała gotowania i sprzątania, ale nie mogła nosić wielkich toreb ze sklepu. Następnie poprosiła również dzieci, aby pomogły jej opłacić rachunki za media. Córka wraz z rodziną korzystali z pomocy matki i nie zamierzali zrezygnować.
Po tej rozmowie córka bardzo zdenerwowała się na matkę i powiedziała rodzicielce, że musi jej pomóc, bo kiedy ona jest na urlopie macierzyńskim, jej rodzinie jest bardzo ciężko. Matka starała się pomóc, ale córka uważała, że jest to jeden z jej obowiązków i tego nie doceniała.
Gdy drugie dziecko było już trochę starsze, matka powiedziała córce, że zamierza prowadzić gospodarstwo domowe oddzielnie od jej rodziny i że teraz będą dzielić rachunki domowe na trzy równe części – jedną będzie płacić matka, a dwie córka i jej mąż.
Po tym córka przestała rozmawiać z matką, a następnie powiedziała, że wraz z mężem planują zakup własnego mieszkania, więc powinna dać jej pieniądze za część mieszkania, która jej się należy po zmarłym ojcu. Matka poszła skonsultować się z prawnikiem, który potwierdził, że córka ma całkowitą rację i dlatego matka nie ma innego wyjścia, jak sprzedać mieszkanie i podzielić się pieniędzmi, jeśli nie ma wcześniej zaoszczędzonej odpowiedniej kwoty. Tak też zrobiła kobieta.
Po sprzedaży mieszkania pieniądze zostały sprawiedliwie podzielone. Potem córka z rodziną wyjechała szukać szczęścia w innym mieście, a matka kupiła sobie maleńkie jednopokojowe mieszkanko.
Radość córki nie trwała jednak długo. Zamiast kupić dom dla siebie, córka i jej zięć zamieszkali u brata i postanowili zainwestować pieniądze w biznes, który zbankrutował i sie rozpadł.
Gdy nastały jesienne chłody, córka z rodziną wróciła bez pieniędzy, bez mieszkania i bez pracy, a otrzymanie zasiłku zajęłoby trochę czasu.
Ojciec i matka mojego zięcia odmówili mu pomocy, ponieważ kilka lat temu dali mu dużą sumę pieniędzy, która wystarczyłaby na spłatę pierwszego kredytu hipotecznego, ale zamiast mieszkania zięć kupił drogi samochód i przez jakiś czas żył z pozostałych pieniędzy i jeździł na wycieczki nad morze. Następnie poszedł na imprezę, dosyć sporo wypił, bezmyślnie wsiadł do samochodu i go rozbił.
Po powrocie córki i jej rodziny do domu, matka wpuściła ich do siebie na to malutkie, jednopokojowe mieszkanie, aby ona i dzieci nie musiały spać w cudzych domach.
Ze względu, że córka się wprowadziła z rodziną i nie zamierzali opuścić mieszkania, matka miała jedno marzenie. Znaleźć jakąś starszą panią, którą mogłaby się zaopiekować, która miałaby swoje mieszkanie i by się u niej zatrzymała, albo spotkać jeszcze na swojej drodze mężczyznę, którego mogłaby poślubić i przeżyć z nim swoje życie.