Ola bardzo zazdrościła koleżankom, które miały babcie. Babcie czekały na nie w domu po szkole, chodziły z nimi na spacer, piekły dla nich ciasta, naleśniki lub placki. Wnuczki im ufały i powierzały swoje tajemnice. Babcie jako pierwsze dowiadywały się o ich małych sekretach i same opowiadały im o swoich przeżyciach z młodości. O dżentelmenach sprzed lat. Dziewczyny zastanawiały się nad tym, jak to możliwe, że ich babcie też kiedyś były młode, miały swoich zalotników. Kiedy koleżanki opowiadały Oli o swojej przyjaźni z babciami, dziewczynka była zła, zazdrosna i z płaczem pytała mamę:
– Mamo, gdzie jest moja babcia? Byłybyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Jak to jest, że każdy ma babcię a ja nie?
Matka wzdychała, odwracała wzrok i po raz kolejny z irytacją w głosie odpowiadała:
– Nie masz babci, nie każdy ją ma.
Ola mieszkała tylko z mamą. Niegdy nie widziała ojca, nie wiedziała nawet kto nim jest. Czasami pytała o ojca, mając nadzieję na znalezienie chociaż babci ze strony ojca, ale mamę denerwowały te pytania i wtedy przestraszona Ola słyszała:
– Nie masz ojca! Ani ojca ani babci! Masz tylko mnie, rozumiesz? Tylko mnie!
Dziewczynie w takich chwilach wydawało się, że matka ją obwinia za brak ojca u babci. Mrugała wtedy oczami i szlochała cicho, a mama była jeszcze bardziej zła:
– Przestań jęczeć, nic złego się nie stało. Żyjesz jak u Chrystusa za pazuchą, wszystko dla ciebie robię. Niczego ci nie brakuje. Żebym już nie słyszała twoich skarg, mam tego dość!
Ola nie wyczuwała w słowach matki usprawiedliwienia, a jedynie złość.
Odwiedzając przyjaciółki, Ola szczerze podziwiała ich babcie. Była częstym gościem sąsiadki Ani, której babcia zaskakiwała dziewczynę swoją dobrocią i pieszczotami. Babcia głaskała wnuczkę po włosach, całowała ją w czubek głowy, przytulała i cały czas się uśmiechała.
– Jakie Ania ma szczęście, że cię ma, babciu Elwiro, jesteś najlepsza – powiedziała kiedyś Ola. – A ja nie mam babci. Gdybym miała babcię, bardzo bym ją kochała i pomagała bym jej, a ona by mnie całowała.
Babcia Elwira z jakiegoś powodu zmarszczyła brwi, jakby Ola powiedziała coś złego, a potem podeszła do dziewczynki, przytuliła ją i powiedziała:
– Jesteś jeszcze mała, Oleńko. Dorośniesz to dowiesz się wszystkiego o swojej babci, może nie będzie za późno. A może ktoś życzliwy wcześniej powie ci coś na ten temat.
Oli zrobiło się jakoś nieprzyjemnie na sercu. Coś niepokojącego krążyło w jej głowie. Wahała się czy zapytać babcię Elwirę dlaczego może być za późno i kim są ci życzliwi.
Teraz Ola marzyła tylko o tym, by jak najszybciej dorosnąć i dowiedzieć się wszystkiego o swojej babci.
– Mamo, a kiedy dorosnę?
– Nie śpiesz się, Ola. Ty dorośniesz a ja się zestarzeję. Nie miałam dobrego życia. Same kłopoty. Nie mam matki, nie mam męża, muszę cię sama wychowywać. Gdzie jest moje życie? Nie wiem.
Gdy Ola miała czternaście lat, jej mama pokłóciła się z sąsiadką na podwórku. Kot sąsiada cały czas załatwiał się na wycieraczce przed drzwiami ich mieszkania. Z tego powodu matka dziewczyny ciągle kłóciła się z właścicielką kota. Przy kolejnej kłótni sąsiadka wypaliła:
– Irena, jesteś strasznie nieczuła. Mój kot ci przeszkadza? Oczywiście, jeżeli zamknęłaś własną matkę w domu opieki i zapomniałaś o niej, to co możesz powiedzieć? Bóg cię ukarze za twoją naturę.
Sąsiadka machnęła ręką w stronę Ireny, zatrzaskując za sobą drzwi.
Matka Oli milczała. Zarumieniła się i spojrzała na córkę. Czy słyszała słowa sąsiadki?
Ola była zszokowana. Nie spodziewała się usłyszeć czegoś takiego. Spojrzała pytająco na matkę, lecz ta unikała jej wzroku udając, że jest zajęta sprzątaniem.
– Czy to prawda? – Nie wytrzymała Ola.
– O czym ty mówisz Oleńko? A tak przy okazji, chciałaś jakiś lepszy telefon kupić, pomyślałam, że kupimy!
– Jaki telefon? Nie interesuje mnie teraz żaden telefon. Moja babcia jest w jakimś domu opieki?
– Nie w jakimś, tylko w domu dla niewidomych. Przestała widzieć na dwa lata przed twoimi narodzinami. Urodziłaś się i było mi ciężko zajmować się małym dzieckiem i ociemniałą matką. Nie dawałam rady. Nie patrz tak na mnie, nie jesteś moim sędzią.
– Jestem sędzią! – nie popuszcza Ola – Nazywasz mnie i babcię ciężarem? To w takim razie dziwne, że mnie jeszcze nie oddałaś! Mogłam się po tobie spodziewać wszystkiego, ale że oddasz matkę do domu opieki i o niej zapomnisz, tego bym się nie spodziewała! Pozbawiłaś ją domu rodzinnego a mnie kochającej babci, o której marzyłam przez całe życie. O miłości nie wspomnę. Mamo, co ty zrobiłaś?!
– Po prostu nie wiesz, jak to jest żyć z taką osobą. Trzeba poświęcać jej tyle samo czasu i pilnować jak dziecko.
– Milcz, milcz! Straciłam cały szacunek do ciebie. – Oburzyła się Ola. – Pakuj się i natychmiast zabieraj mnie do babci!
Irena zapłakała.
– Co robisz, mamo? Żal ci siebie?
Pielęgniarka dyżurna w ośrodku dla niewidomych nie przyjęła przychylnie matki z córką. Zabrała je do pokoju, w którym przebywała od wielu lat Maria, babcia Oli.
Reszta pensjonariuszy przebywała w tym czasie na spacerze. Jedynie Maria została tego dnia w pokoju, ponieważ źle się poczuła. Staruszka siedziała na łóżku i patrzyła pod nogi niewidomym wzrokiem. Krótko przycięte włosy, szczupła sylwetka, przygarbione ramiona – z całej jej postaci biło przygnębienie i rezygnacja.
– To moja babcia? – Ola zapytała pielęgniarki.
– Tak – odpowiedziała krótko kobieta. Wydawało jej się, że ludzie, którzy przyszli do Marii, nie są dla niej dobrzy.
– Nie było cię tyle lat! Po co teraz przyszłaś?
Nie czekając na odpowiedź starszej z odwiedzających, dyżurna poszła z powrotem do swojej pracy.
– Mamo – cicho, żeby nie przestraszyć Marii – powiedziała Irena.
Maria zadrżała. Niepokój, podniecenie, radość, nieufność, wszystkie te emocje jednocześnie były widoczne w całej jej sylwetce, ruchu rąk, na twarzy, w niewidomych oczach.
– Kto tu jest? Kto? Kto tu jest? – szepnęła.
– Mamo, to ja, Irena. A razem ze mną przyszła twoja wnuczka, Ola.
– Irenko, Irenko, córeczko – Maria wyciągnęła ręce w bok, z którego dobiegał głos córki – Irenka, gdzie jesteś?
Irena rzuciła się w ramiona matki, przytuliły się.
– Coś mi niedobrze, córeczko. Rozrywa mi duszę z radości. Daj mi, proszę, trzydzieści kropel z buteleczki, która stoi na stole.
Ola podała staruszce krople i nareszcie przytuliła babcię.
– Moje kochane, bardzo się cieszę, że tu jesteście. Myślałam, że już nigdy nie usłyszę waszych głosów, nigdy nie dotknę bliskich twarzy. Pan usłyszał moje modlitwy, zlitował się nade mną – łzy spływały po pomarszczonych policzkach.
– Przepraszam, mamo, przepraszam, że nie zostawiłam cię w domu tylko oddałam cię tutaj.
– Ja rozumiem, dziecko, jak trudno ze mną żyć. Zgadzam się, tu jest moje miejsce. Tylko przychodźcie do mnie, choć od czasu do czasu, abym mogła usłyszeć wasze głosy, dotknąć waszych twarzy i cieszyć się, że wszystko jest w porządku.
– Nie, babciu, Twoje miejsce jest w domu, wracasz z nami. Tęsknię za tobą.
– Oleńko, widzisz jaka jestem bezradna. Nic nie widzę, a teraz jestem także stara i niedołężna. Nie Nie. Nie chcę wam psuć życia.
– Babciu, czułam się tak źle bez ciebie, ale teraz, gdy wiem, że tu jesteś, nie będę mogła żyć spokojnie. Nie odejdziemy bez ciebie.
– Mamo, przyszłyśmy tu po ciebie. Wybacz mi, jeśli możesz i wróć z nami do domu.
— No dobrze, pójdę, pójdę – łykając łzy zgodziła się Maria.
Nie mogła uwierzyć, że w ostatnich latach życia nie będzie mieszkać w ośrodku, ale ze swoją wnuczką i córką.
Maria nie musiała odbierać wnuczki ze szkoły czy chodzić z nią na dwór. To Ola zabiera swoją babcię na spacery, opiekuje się nią, piecze jej naleśniki i placki, a babcia przytula i całuje wnuczkę. Ola potrzebowała tylko ciepła i pieszczot babci, a wszystko inne sama może zrobić, byle babcia była blisko i dłużej żyła.