Po spacerze poszedłem do kuchni aby zapalić papierosa i zaparzyć zieloną herbatę. Usłyszałem nagły hałas w pokojach, więc pobiegłem sprawdzić co się dzieje.
Patrzę, a nasze dwa koty siedzą na kanapie i patrzą z zachwytem, jak nasz trzeci, rudy kot, ściga linoleum z podłogi, usiłując ukryć piękny pierścionek.
Złoto, ale bez próby. Oczywiście praca rzemieślnicza. Kamień był naprawdę ciekawy. Szary, a po przekątnej widniał turkusowy pasek. Zaniepokoiłem się, wróciłem do kuchni, obejrzałem odpływ i ruszt.
Wszystko stało się jasne. Rudowłosy to złodziej. Ciągnie wszystko, co nie jest przybite do podłogi. Szczególnie uwielbia kobiecą biżuterię i kosmetyki, paczki papierosów, zapalniczki i opakowania leków. Fakt, nie kupowałem kotom najdroższej karmy, a jadły to, co same upolowały.
Znowu ta sama skandaliczna historia, a ja na starość, skandali jak nie lubię. Mieszkamy na parterze, więc możliwości jest naprawdę wiele.
Dawniej okno w kuchni zawsze bywało otwarte, tak, że koty same wychodziły na ulicę i wracały. Rudowłosy całe dnie spędzał w domu bawiąc się z dziećmi, jednak nigdy nikogo nie skrzywdził.
Pewnego dnia, zeszłej jesieni, siedziałem w kuchni i paliłem cygaro. Przez otwarte okno słyszałem strzępy kobiecej rozmowy, po czym niemiłosierny krzyk. Okazało się, że nasz kot wyskoczył przez okno i przypadkiem zeskoczył na kobietę, której ściągnął z głowy jakąś nakładkę, czy to perukę. Jakiż wrzask zapanował w okolicy! Przestraszona, łysa kobieta zagroziła, że wróci do mnie z mężem i synami.
Nikt jednak nie przyszedł, chociaż bałem się, że otrują moje koty za karę.
Gdy żona wróciła z pracy, również postanowiłem nie mówić jej o zaszłej sytuacji. Wieczór minął jak każdy inny, aż nastała niesamowicie deszczowa noc. W żaden sposób nie mogłem zasnąć, słysząc bicie deszczu o dach. Koty miauczały. Martwiłem się o nich, nie chciałem by sąsiedzi zrobili im krzywdę. Idąc w nocy do toalety, na wycieraczce zastałem kocie odchody. Niestety, pech chciał, że musiałem wdepnąć w nie moim pantoflem. No cóż, sam nie wypuściłem kotów na zewnątrz, więc nie mogłem nikogo za to winić.
Następnego dnia, około 10 rano usłyszałem dzwonek domofonu, a w nim głos mówiący, abym wyjrzał przez okno. Na dole stał mężczyzna i kobieta, którzy prosili o oddanie pierścionka. Jakby było jeszcze mało kłopotów. Nie dość, że zerwane włosy, to jeszcze pierścionek.
Kobieta tłumaczyła się, że chciała tylko pogłaskać siedzącego na oknie kota, który się na nią rzucił. Nic dziwnego, zapewne wpadł mu w oko jej pierścionek. W końcu przemówił mężczyzna, prosząc o oddanie pierścionka, ponieważ był dla niego cenną pamiątką. Palec kobiety był mocno zabandażowany, więc poinformowałem, że koty szczepione były w marcu i nie ma powodu do obaw, a jeśli chce, mogę jej pokazać dokumenty potwierdzające. Oddałem pierścionek i wyraźnie zaznaczyłem, aby taka sytuacja się więcej nie powtórzyła. Jej mąż również poparł fakt, aby ukochana nie głaskała cudzych kotów siedzących na parapetach.
Chwilę później rozeszliśmy się i wróciliśmy spokojnie do domów, jednak popołudniem usłyszałem ponowny dzwonek do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem kobietę, wręczającą mi pieniądze. Nie chciałem ich przyjąć, więc złożyła je na pół i wetknęła między drzwi, a futrynę. „Pomyśleliśmy, że jeśli kupisz dla kotów dobrą karmę, nie będą takie agresywne. Weź te pieniądze.” Może i miała rację. Kiedyś mężczyźni osiedlowi również widzieli rudego kota, który wynosił coś z garażu. W porę zainterweniowali i odnieśli skradzioną rzecz na miejsce.
Tak też zrobiłem, przyjąłem pieniądze i postanowiłem kupić pożywną karmę…