Kiedyś z moją córką Leną pojechałyśmy na weekend do wioski jej babci i dziadka. Po czterech dniach musiałyśmy wracać. Autobus był pełen ludzi, wracających po weekendzie do miasta.
Niestety, przy oknie usiadł obok nas jakiś facet. Nagle moja córka wskoczyła mi na kolana i powiedziała głośno:
– „Pamiętasz, mamo, że nie zabrałaś od babci swojej bielizny? Została na suszarce.
Po chwili chciała zajrzeć pod moją sukienkę. Ja jednak, zanim wróciłam do domu, wzięłam bieliznę z suszarki i założyłam na siebie kiedy była już sucha.
Nie zamierzam mówić też ludziom, że mam więcej niż jedną parę majtek. Po słowach Leny cały autobus płakał ze śmiechu, a ja płonęłam ze wstydu. Moje majtki były tam, gdzie powinny być, ale nie będę mówić pasażerom, że mam je na sobie i wszystko jest w porządku. Tak wjechaliśmy do miasta. Byłam cała czerwona i zawstydzona. Moja córka nie dawała za wygraną:
„Chyba nie zapomniałeś o nich, co? Jesteś pewna?
W domu ciągle musiałam mówić córce, że noszę bieliznę, wtedy dała mi spokój.