Mam 37 lat. Rozwiodłam się z mężem i sama muszę sprostać wychowywaniu dwójki dzieci. Całe życie spędziłam w małym miasteczku. Żeby dostać tu dobrą pracę, trzeba mieć znajomości, a 30 tysięcy na rok to najwięcej, ile mogę zarobić, nie wyjeżdżając. Chcę zapewnić dzieciom lepszą przyszłość i dlatego ostatnio często myślę o konieczności przeprowadzki do Warszawy, żeby móc znaleźć dobrą pracę.
Zdaję sobie sprawę, że w stolicy ludzi takich jak ja jest mnóstwo. I nikt nie przywita mnie tam z otwartymi ramionami. Ale na pewno w Warszawie będę miała większe szanse na realizację marzeń niż w moim rodzinnym mieście. Wielu moich przyjaciół przeniosło się do stolicy zaraz po ukończeniu studiów.
I mieli przed sobą bardzo długą drogę. Oczywiście, rozumiem, że byli młodzi w momencie przeprowadzki. Mieli więcej okazji, by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Ale nie poddaję się i mam nadzieję, że uda mi się znaleźć pracę i otrzymać szansę, żeby udowodnić sobie, że jestem tego warta. Oczywiście, nie wszystko na raz. Ale stopniowo krok po kroku można rozpocząć drogę do celu.
Teraz oszczędzam pieniądze podczas mojego pierwszego pobytu w stolicy. W końcu zaraz po przeprowadzce trzeba wynająć mieszkanie. I niewiele zostaje na resztę. Drugim zadaniem po przyjeździe do stolicy i wynajęciu mieszkania jest znalezienie pracy. Tym razem, pierwszy raz w życiu zgadzam się na jakąkolwiek pracę. Byle by zarobić.
Opowiedziałam o swoich planach przyjaciołom i rodzinie. Myślałam, że będą mnie wspierać. Ale wszyscy zaczęli mnie zniechęcać do tego pomysłu. Znajomi też mnie nie wsparli. Wszyscy twierdzą, że w moim wieku nie powinno decydować się na tak radykalne zmiany. Straszą mnie, że to nie skończy się dobrze. Wszyscy powtarzają, że nikt w Warszawie nie będzie mnie potrzebował. Jest mnóstwo młodych i pięknych dziewczyn, które mają większe możliwości, a ja nie mam wiele do zaoferowania, nie stanowię dla nich konkurencji.
Nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony bliskich. Nie mogę tego zrozumieć. Może są zazdrośni, że podjęłam taką decyzję i mogę odnieść sukces, a może mają rację. I nic dobrego nie może wyniknąć z tej przygody.
Po takiej reakcji nie opowiadam już moim bliskim o życiowych planach. Boję się kolejnej fali krytyki. Teraz nie wiem, co robić, czy zaryzykować i spróbować zmienić swoje życie. Nie wierzę, że jest już na wszystko za późno. Albo spróbować być zadowoloną z tego, co już mam w moim małym miasteczku.