– Oczywiście, że przyjadę, mamo, nie zostawimy Tymka u sąsiadów! – zawołała Teresa, szybko wrzucając rzeczy do torby. – Zostanę u ciebie na weekend, a później zabiorę kota do siebie.
Teresa przeprowadziła się do miasta zaraz po ukończeniu studiów na Uniwersytecie. Dziewczyna miała szczęście – dostała dobrą pracę i wynajęła mieszkanie od znajomych. Życie osobiste nie układało jej się zbyt dobrze, dlatego, aby się nie nudzić, kupiła sobie kota.
Jej rodzice mieszkali w wiosce oddalonej około sto pięćdziesiąt kilometrów od miasta.
Tego dnia do Teresy zadzwoniła jej matka, by poinformować ją, że jakimś cudem ona i ojciec dostali miejsce w sanatorium ale nie mają z kim zostawić swojego ukochanego kota Tima na te kilka tygodni. Mogliby poprosić sąsiadów, by dopatrzyli futrzaka, jednak obawiają się, że kot będzie się czuł samotny w pustym domu.
– Oczywiście Teresa, jako wielką miłośniczka zwierząt, nie mogła pozwolić, by kot został sam.
„Przy okazji odwiedzę rodziców i zanocuję w domu rodzinnym” pomyślała dziewczyna.
Teresa wyjechała późnym popołudniem. Młoda kobieta miała wiele zalet: była miła, spokojna, odpowiedzialna, mądra i piękna. Miała jednak jedną słabość – kochała szybkość.
Tak było i tym razem. Po wjechaniu na autostradę Teresa dodała gazu. Wiedziała, że na tym odcinku nie ma kamer, a wkrótce miała zjazd na drugorzędną drogę, którą niedawno wyremontowano. Tam, wobec braku innych samochodów, rozpędziła swoje autko do stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.
Było lato i zamiast włączyć klimatyzację, Teresa opuściła szybę, by cieszyć się chłodnym wieczornym powietrzem. Już sobie wyobrażała, jak przyjedzie i usiądzie przy nakrytym stole. Mama już prawdopodobnie ugotowała jej ulubiony barszcz czerwony.
Nagle, daleko na poboczu, dziewczyna zauważyła faceta w jasnym garniturze. Zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, czy najbliższa miejscowość jest gdzieś niedaleko od tego miejsca, a w pamięci pojawiła jej się tylko wioska oddalona o czterdzieści kilometrów. Postać mężczyzny migała na poboczu drogi, od czasu do czasu pojawiała się na drodze, zmuszając Teresę do jak najszybszej redukcji szybkości.
Dziewczyna podjechała do miejsca, w którym zauważyła wcześniej faceta i stała się jakoś dziwnie niespokojna. Mężczyzna wydawał się jakiś nierealny i tak jakby świecił, dlatego zauważyła go z daleka. Pozostało jej do podjechania dosłownie kilkadziesiąt metrów, gdy nagle wysoka postać zerwała się z drogi i zniknęła w zaroślach.
Wciąż próbując poradzić sobie z niepokojem, Teresa zatrzymała się i zgasiła silnik. Z przodu był ostry zakręt, który częściowo zasłaniały drzewa. I niemal w tym samym momencie, z dużą prędkością, zza zakrętu wyskoczyła ciężarówka, z hukiem mijając auto dziewczyny i pozostawiając za sobą kłęby kurzu.
Teresa stała na poboczu kolejne minuty otwierając usta ze zdziwienia. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać co mogłoby się stać, gdyby nie zobaczyła tej dziwnej postaci.
– A gdzie ten facet? – mruknęła głośno.
Spojrzała w bok, w miejsce, gdzie zniknął facet w garniturze ale nikogo nie zobaczyła. Zarośla były dosyć rzadkie, a pole za nimi było dobrze widoczne. Gdzie tak szybko by uciekł?
Teresa po raz kolejny uważnie spojrzała w stronę zarośli, mając nadzieję zobaczyć mężczyznę, któremu chciała podziękować. Jej wzrok padł na czarną płytę wysokości około pół metra, porośniętą trawą. Przydrożny pomnik przypominający o rozegranej tu niegdyś tragedii.
Dziewczyna podeszła bliżej, usunęła kurz że zdjęcia przyczepionego na pomniku i zobaczyła twarz uśmiechniętego,młodego mężczyzny o dużych, ciemnych oczach.
Przez kilka minut patrzyła w zamyśleniu na zdjęcie, nie zdając sobie sprawy, co to wszystko znaczy.
– Dziewczyno! – nagle rozległ się za nią głos – pewnie chcesz wiedzieć co się stało?
Teresa obejrzała się ze strachem. Za nią stał ten sam facet w jasnym garniturze, że zdjęcia na pomniku. Był niesamowicie wysoki i półprzezroczysty. Zrozumiała kto przed nią stoi. A on kontynuował:
– Nie wolno nam rozmawiać z ludźmi, ale dla ciebie zrobiłem wyjątek. Nie powinienem cię ratować, bo przez takiego pirata drogowego jak ty, straciłem życie. Ale jesteś dobrym człowiekiem i uważam, że masz szansę na poprawę.
– Co się z tobą stało? – spytała Teresa.
– Zatrzymałem się w tym samym miejscu co ty, mój samochód zgasł. Wracałem ze ślubu mojego najlepszego przyjaciela, spieszyłem się do żony. Cóż, spieszyłem się, więc jechałem bardzo szybko. Nagle mój samochód się zepsuł. Zatrzymałem się na poboczu drogi, otworzyłem maskę. Nagle uderzyło we mnie pędzące auto. Mój syn nigdy nie zobaczył ojca. Moja żona nadal ze smutkiem patrzy na moje zdjęcie. Czy warto było się spieszyć? Nie na próżno jest powiedziane: gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy.
To powiedziawszy mężczyzna rozpłynął się w powietrzu. Teresie zrobiło się wstyd. Czy warto ryzykować życiem, by przeżyć porcję mocniejszych wrażeń?