Przyjaciółka mojej żony Natalia, marzyła o tym, aby zrobić prawo jazdy. Zaoszczędziła trochę pieniędzy i zapisała się na nauki do szkoły jazdy. Kiedy za pierwszym razem, udało jej się zdać egzamin, była przeszczęśliwa. Od razu postanowiła kupić sobie samochód. Był to nowy Fiat Punto, tyle co umyty, więc wyglądał świetnie.
Tydzień później, przytrafiły się kłopoty związane z autem. Natalia zadzwoniła do mnie roztrzęsiona i powiedziała, że rozbiła samochód. Według tego co zrozumiałem, auto było w kawałkach. Lekko się wystraszyłem, ale słyszałem że jest cała i zdrowa. Kiedy zapytałem ją, jak to się stało, dziewczyna po prostu zabiła mnie swoją odpowiedzią:
– Nawet osłona podwozia odpadła! -rzekła.
Oczywiście, nie jestem ekspertem w dziedzinie naprawy samochodów, ale troszkę się orientuje. Nigdy wcześniej nie słyszałem o „ochronie podwozia”. Cóż, nie wpadłem nigdy w błoto i nie twierdzę, że taki szczegół w zasadzie nie istnieje, ale mnie to zaciekawiło. Stwierdziłem, że muszę obejrzeć samochód mojej przyjaciółki, aby oszacować straty.
Tak więc, gdy podjechałem pod dom Natalii, zobaczyłem „Punciaka”, bo tak nazwała swoje auto, które wyglądało lepiej niż w dniu zakupu. Na tym niespodzianki się nie skończyły. Zapłakana dziewczyna, powiedziała, że odpadła „osłona podwozia”, otworzyła bagażnik, pokazała mi jego zawartość. Był tam właz kanalizacyjny…
Poprosiłem, aby opisała szczegóły całego zdarzenia.
– Jechałam samochodem, kiedy nagle usłyszałam hałas – odparła Natasza. Myślę, że trafiłam na jakąś dziurę. Zwolniłam, wysiadłam z samochodu i widzę, że coś leży obok mojego Punciaka. Panowie, którzy za mną jechali, zatrzymali się, spojrzeli na to i powiedzieli mi, że to „ochrona podwozia”, oraz że jest to jeden z najważniejszych elementów w samochodzie i jazda bez niego jest bardzo niebezpieczna. Poradzili, żebym jechała z prędkością czterdziestu kilometrów na godzinę, prawym pasem z włączonymi światłami awaryjnymi. Podczas całej opowieści Natalia szlochała, a ja ledwo mogłem powstrzymać śmiech. Ale i na tym się nie skończyło.
Kiedy przyjechała do serwisu samochodowego i opowiedziała pracownikowi swoją historię, ten potwierdził, że nie może nigdzie wyjechać bez zabezpieczenia pojazdu. Gdy zobaczył, że w samochodzie dziewczyna ma pokrywę do kanalizacji, zamiast osłony, zaczął się z niej naśmiewać. Powiedział że trzeba ją będzie przymocować, lecz potrzebne są specjalne wkręty samogwintujące. Mechanik samochodowy nawet napisał ich nazwę na papierze, aby Natalia nie zapomniała, co dokładnie powinna kupić.
W sklepie z częściami samochodowymi sprzedawca wydawał się mieć poczucie humoru, tak jak poprzedni mężczyźni. Kiedy dziewczyna pokazała mu kartkę z nazwą śrubek, ten po namyśle powiedział, że takich nie ma na stanie, muszą zamówić i przyjdą dopiero za miesiąc. Jeśli w ogóle je otrzymają, bo są trudno dostępne. Oznajmił również, że Natalia nie może teraz prowadzić samochodu.
Kiedy to wszystko usłyszałem, nie mogłem się powstrzymać, śmiałem się tak mocno, że myślałem, że dostanę skrętu kiszek! Nie mogłem przestać się śmiać! Dziewczyna zorientowała się, że coś jest nie tak i że wprowadzono ją w błąd. Tak naprawdę nic się z samochodem nie stało. Żona nazwała mnie „głupcem”, że od początku nie rozjaśniłem przyjaciółce sytuacji tylko drwiłem z niej do końca.