Wesele było huczne, przyszło dużo gości, młoda para dostała dużo prezentów. Następnie odbyła się podróż poślubna. Wszystko było jak w filmie. Szybko okazało się, że Anna spodziewa się dziecka. Nie planowali jeszcze powiększenia rodziny, ale byli szczęśliwi. W ciąży wszystko układało się idealnie.
Ale kiedy przyszło na świat dziecko, Anna stała się jakaś inna. To nie była ta sama delikatna dziewczyna, która zaglądała Wiktorowi w oczy i on wiedział z góry, o czym ona myśli. Teraz nie poznawał żony: to było nie tak, tamto nie tak. Nie tak usiadł, nie tak wstał, nie tam się położył. Nagle Anna zaczęła uważać, że Wiktor przynosi do domu za mało pieniędzy, mimo że wcześniej było ich wystarczająco dużo.
Wiktor przestał się starać zadowolić żonę. Przychodził z pracy i kładł się przed telewizorem. Jeśli Bartuś był bez opieki, bawił się z nim, jeśli nie – leżał, oglądając wiadomości. To irytowało Annę jeszcze bardziej. Wyrzuciłaby go dawno temu, ale mieszkanie nie było jej i nawet nie była tam zameldowana. Sama była sobie winna, że nie zadbała o to na czas.
Teraz musiała to znosić. Co w nim widziała? Przytył, nic nie robił, tylko leżał na kanapie. Nie dbał o siebie, nie uprawiał sportu. Ona się pilnowała. Po porodzie poszła na fitness, choć mąż o tym nie wiedział. Pytał tylko, na co wydaje pieniądze, a Anna mówiła, że wychodzi. Brała dziecko i zostawiała matce – niech babcia porozpieszcza, a sama szła na fitness.
Gdy Bartuś skończył dwa lata, Anna mogła pójść do pracy, ale nie zamierzała. „To obowiązek mężczyzny. Niech myśli, jak wykarmić rodzinę. Chcę widzieć, jak Bartuś rośnie, uczestniczyć w jego wychowaniu. Chcę zobaczyć wszystkie zmiany, które pojawiają się u dzieci, gdy dorastają.” – mówiła.
Ale taka rodzina jak ta nie przetrwa długo. Wiktor był przyzwyczajony do innej Anny. I zaczynał tęsknić. Czy będzie cierpiał przez całe życie?