Mam pewną znajomą rodzinę. Córka tego małżeństwa wyszła za miłość swojego życia. Po trzech latach szczęśliwego małżeństwa para – Beata i Władysław – zaczęła myśleć o dzieciach. Mieli wtedy już wszystko – własne mieszkanie, samochód. Rodzice bardzo im pomagali i wsparli finansowo te zakupy. Zarówno Beata jak i Władysław mieli wyższe wykształcenie, a także dobrą pracę. Żadne z nich nie piło, nie paliło, byli bardzo zgodni – wręcz rodzina idealna. By dopełnić szczęście – rodzice pary zaprzyjaźnili się ze sobą i wszelkie ważne okazje czy święta wszyscy spędzali razem w miłej atmosferze.
Kiedy w końcu Beata zaszła w ciążę została natychmiast otoczona opieką. Najlepsze jedzenie, suplementy, wsparcie i miłość. Koleżanki zazdrościły jej takiego męża, który robi wszystko by tylko żona jak najlepiej czuła się w trakcie ciąży.
Wreszcie przyszedł długo wyczekiwany poród. Z góry opłacono opiekę położnej i lekarzy w prywatnej klinice. Nikt nie przewidywał skomplikowanego porodu ale i tak rodzina chciała by miała jak najlepszą opiekę.
Rodzice Beaty mieli duży dom i zaproponowali parze by zamieszkali z nimi, na własnym, świeżo wyremontowanym piętrze. Chcieli pomóc młodej parze w pierwszych miesiącach lub latach z pociechą.
Ale jak mówią – człowiek zakłada, a Bóg rozporządza. Poród był trudny, wokół dziecka była owinięta pępowina, być może lekarze przeoczyli ten fakt, być może w czasie ciąży wystąpiła patologia. W końcu po 4 miesiącach od trudnego porodu u dziecka zdiagnozowano porażenie mózgowe. To tragedia dla rodziców i dla wszystkich krewnych. Lekarze pocieszali, że przy odpowiedniej opiece i stałej dbałości o dziecko możliwe jest osiągnięcie normalnych wyników lub chociaż zbliżonych do przeciętnego dziecka.
Małżeństwo się rozpadło. Zarówno Władysław jak i jego rodzice nie potrzebowali chorego dziecka pod opieką. Było to bardzo smutne zdarzenie gdyż Beata została sama, bez męża, z chorym dzieckiem.
Rodzice Beaty współczuli swojej jedynej córce, która została sama, bez męża i wsparcia, z chorym dzieckiem w ramionach. Nikt z jego rodziny nie potrzebował chorego dziecka. A prognozy lekarzy niestety się nie spełniły. Dziewczynka była daleko w tyle w rozwoju i było mało prawdopodobne, żeby kiedykolwiek była w stanie poruszać się niezależnie.
Do drugiego roku życia Beata i jej rodzice próbowali coś zrobić, jakoś pomóc dziecku, ale potem poddali się i przekazali dziewczynkę do specjalistycznej placówki, prywatnego hospicjum. Tam była pod opieką, leczona, masowana i ciągle rehabilitowana. Jej pobyt tam nie był tani, ale rodzinie Beaty zależało by dziecko miało możliwie najlepszą opiekę.
Beata i jej rodzice często odwiedzali dziewczynkę by dowiedzieć się jak sobie radzi.
Beata wkrótce wyszła ponownie za mąż, ale bała się urodzić dzieci. Szczerze opowiedziała wszystko swojemu nowemu partnerowi i od czasu do czasu odwiedzają jej córkę razem.
Władysław został całkowicie wymazany z pamięci rodziny jego byłej żony.
Nie osądzam Beaty. Nie wiadomo, co każdy z nas zrobiłby na jej miejscu. Ona przynajmniej próbowała, a teraz robi wszystko, co w jej mocy, by zapewnić córce najlepszą opiekę.
Władysław jednak powoduje litość i pogardę. Przysięgali sobie nawzajem miłość i lojalność, że będą dla siebie wsparciem. Zamiast zjednoczyć się w takim smutku, łatwiej było mężczyźnie zdradzić ukochaną osobę.
Nasze życie to nie tylko radość i przyjemne chwile, ale także próby. I to właśnie próby pokazują, do czego jesteśmy zdolni i co jesteśmy warci w życiu.