Wraz z mężem mieszkamy w Warszawie. Krewni męża często zatrzymują się u nas, kiedy przyjeżdżają do stolicy w interesach. Na początku nie miałam nic przeciwko, ale kiedy urodziłam syna, zaczęło mi to nieco przeszkadzać. Nie przesypiałam nocy i nie miałam siły zajmować się gośćmi i sprzątać po nich. Pomimo to jakoś się dogadywaliśmy, a kiedy była taka potrzeba, krewni pomagali mi.
Sytuacja zmieniła się kiedy postanowili zatrzymać się u nas szwagier z żoną. Właśnie przygotowywali swój ślub i przyjechali do miasta by załatwić kilka spraw. Kiedy małżonek poinformował mnie o ich przyjeździe nie byłam zachwycona, ale starałam się zachowywać uprzejmie i dobrze ich ugościć.
Posprzątałam dom, przygotowałam pyszny obiad i czekałam na gości. Pierwszą rzeczą, która była dla mnie zaskoczeniem było to, że przyszli z pustymi rękami. Idąc do kogoś zawsze staram się zabrać jakiś drobny upominek i myślałam, że przywiozą chociaż coś dla dziecka. Przecież tak robią wszyscy wychowani dobrze ludzie. Kiedy idę kogoś odwiedzić, zawsze kupuję coś dla dzieci. Nie chciałam jednak zwracać im uwagi, więc przemilczałam ten temat.
Długo siedzieliśmy przy stole dzieląc się wiadomościami, wrażeniami, planami na przyszłość. Po kolacji goście poszli do przygotowanego dla nich pokoju, mąż położył się spać, a ja sama sprzątałam, myłam naczynia i układałam w szafkach.
Tej nocy prawie nie udało mi się zdrzemnąć, ponieważ syn budził się co godzinę. Rano wszyscy byli pełni sił, a ja czułam się wyciśnięta cytryna. W końcu mąż zaczął zwracać mi uwagę dlaczego jestem taka niegościnna i zła. Wszyscy zjedliśmy śniadanie, krewni poszli załatwiać swoje sprawy, mąż poszedł do pracy, a ja znów zostałam sama z pełną stertą naczyń do posprzątania.
Wieczorem znów spotkaliśmy się przy stole. Nasi goście znów nie podjęli żadnej inicjatywy przy pomocy. Po kolacji poszli do siebie, a ja ponownie sprzątałam cały bałagan. Podobna sytuacja powtarzała się przed 4 dni, aż straciłam cierpliwość. Poczułam się jak pokojówka we własnym domu i postanowiłam porozmawiać o tym z mężem.
Mój mąż wysłuchał mojego marudzenia, po czym wzruszył ramionami. „Cóż mogę zrobić?”- zapytał. A no powinien coś zrobić.
Szczerze mówiąc, zgodnie z jakimikolwiek zasadami dobrego wychowania, Julia, moja szwagierka, powinna mi pomóc. Jeśli nie chce gotować, to powinna w tym czasie zająć się dzieckiem lub nakryć do stołu. A ona nie robi nic. Zachowuje się tak, jakby przyszła do restauracji i to ją powinni wszyscy obsłużyć.
Piątego dnia nasi goście gdzieś wyszli od rana. Mój mąż i ja spokojnie zjedliśmy śniadanie, po czym małżonek pojechał do pracy. Tego dnia wrócił do domu szybciej i świetnie się bawiliśmy razem, podczas gdy syn spał. Pod wieczór wrócili brat z narzeczoną. Zjedliśmy razem kolację, a brat przyniósł zakupy z korytarza. „Wreszcie!”- ucieszyłam się. Czyżby mąż z nimi rozmawiał? Ale moje nadzieje szybko się rozwiały. Kupili piwo i różne przekąski dla brata. Julia ułożyła wszystko na talerzach, zawołali męża i poszli do salonu, aby obejrzeć film.
W tamtym momencie poczułam się jak śmieć we własnym domu. Dobrze wiedzą, że karmię dziecko i nie mogę pić alkoholu. Dlaczego nie kupili mi chociaż jakiegoś ciasta? W tym momencie potraktowali mnie bardzo bez szacunku. Karmię ich już piąty dzień z rzędu, a oni tak postanowili mi się odwdzięczyć. Tak dalej być nie mogło!
Nie chciałam rozmawiać już z mężem, więc postanowiłam porozmawiać z bratową. Powiedziałam jej wszystko, co o nich myślę. Nie zapomniałam również o stertach naczyń do mycia. Julia odpowiedziała mi spokojnie, że nie zamierza być czyjąś służącą w obcym domu, a jeśli coś mi się nie podoba, powinnam ich była nie zapraszać.
Powiedziała również, że nie jest dzieckiem i nie pozwoli się karać. Tego było już za wiele. Nie mogłam już tego znieść o powiedziałam Julii, że jutro mają od nas wyjechać. Mój mąż jak zwykle stał i słuchał w milczeniu.
Następnego ranka nasi goście odjechali bez pożegnania. Odetchnęłam z ulgą, ale w duszy wciąż pozostał mi niesmak. Nie jestem pewna czy zachowałam się dobrze w takiej sytuacji…