Minus 30. Zima. Wczesny poranek- 4 rano. Asfalt biały od śniegu, gdzieniegdzie lód. W tym zimnie samochód zmienił się w trzeszczący plastik. Jedyny plus, okna nie pokryte szronem i ciepło wewnątrz. Pawłowi szkoda było samochodu, aby jeździć szybko, tym bardziej w takich warunkach. Igła prędkościomierza i tak była bliska 80 km/h.
Na drodze przed mężczyzną wydawało się leżeć coś niezrozumiałego, jakby ktoś kamienie porozrzucał. Paweł zaczął gwałtownie hamować, jednak wszystkie kamienie uniosły się w powietrze i jak się okazało, były to ptaki, które gwałtownie machały skrzydłami w górze. Niestety, dwa z nich zakończyły lot na zderzaku samochodu.
Paweł nie miał pojęcia co robiło stado ptaków na zimnym asfalcie, jednak gdy tylko się zatrzymał, zauważył pęknięty zderzak i kilka piór. Mężczyzna przeklinał w duszy swojego pecha. Aby uniknąć ponownego zderzenia, mężczyzna jechał jeszcze wolniej i starał się uspokoić nutami ulubionej muzyki. Zmierzał do domu, gdzie czekała na niego żona i córka. Żona z pewnością czekała na jego powrót. W bagażniku znajdowały się prezenty dla ukochanych kobiet. Tymczasem na drodze nie było już żywej duszy. Jednak nagle Paweł zauważył w oddali unoszącą się postać.
Kobieta? Z dzieckiem? Dziecko w wieku przedszkolnym- analizował mężczyzna i zaczął hamować. Skąd oni się wzięli na drodze w taki mróz?
Paweł miał w głowie tysiące myśli. Zatrzymać się? Jeśli tego nie zrobi, mogą tutaj zamarznąć. Zwolnił i zatrzymał się. Dał znak kobiecie, aby otworzyła drzwi. Ta długo się zastanawiała, jednak pociągnęła za klamkę.
-Dokąd idziesz?- zapytał mężczyzna.
-Do miasta.- odpowiedziała kobieta, pomagając dziecku wsiąść do samochodu.
Paweł pomyślał, że nie ma fotelika i w przypadku kontroli drogowej będzie musiał zapłacić karę, jednak życie kobiety i dziecka było ważniejsze niż pieniądze. Nagle drzwi od strony mężczyzny otworzyły się i jakaś silna ręka wyciągnęła go na zewnątrz. Jakimś cudem udało mu się utrzymać się w miejscu, dać kapitulację napastnikowi, który nie mógł się oprzeć i upadł. Kobieta zasłaniała siebie i dziecko. Podczas bójki napastnik krzyczał, aby młody kierowca oddał mu dokumenty i pieniądze. Dziecko wybiegło z samochodu, a za nim kobieta. Pawłowi udało się obezwładnić napastnika, po czym wsiadł do samochodu i dodał gazu. Odjechał z piskiem opon.
-Od tej pory nie zatrzymuję się nieznajomym. Zło czyha wszędzie, nawet na drodze, przy – 30 stopniach.- mówi mężczyzna.
Jak zatem zachowywać się na drodze w takiej sytuacji?