Ty niby uważasz się za dobrego ojca?! Nawet mama od Ciebie odeszła, a ja przez Ciebie żyję jak biedak!!

Gdy córka niezapowiedzianie się u niej zjawiła, Felicjan się zdenerwował. Nie zamierzał rozpieszczać swoich wnuczek, bo kiedy widuje się z nimi raz na parę godzin, to zupełnie inaczej, niż spędzanie z nimi całego dnia. „Muszę udawać, że mam migrenę. Może wtedy dadzą mi święty spokój?”- przez jego glowę przemknęła desperacka myśl.

Jego sąsiad siedział obok niego i postanowił ubrać kurtkę, bo akurat na zewnątrz podniósł się wiatr. Kiedy zauważył, że Felicjan nagle zadumał się i zamilkł, Marian postanowił iść do domu, aby nie nadwyrężać gościnności kolegi. Ten odprowadził swojego gościa do furtki, uporządkował stolik i wszedł do domu.

Postanowił, że zmywanie naczyń odłoży na potem i poszedł położyć się na kanapie. Byłajuż po sześćdziesiątce, więc miała prawo być zmęczony. Gdyby jego ojciec teraz żył, to pewnie kpiłby z niego. Nigdy nie miał zresztą dobrych relacji z ojcem. Od dzieciństwa wymagał od niego wiele, a gdy zrobił coś po swojemu, zawsze go za to karał. Mając już kilkan lat musiała sprzątać, gotować i zajmować się gospodarstwem, a w dodatku chodzić do szkoły i dobrze się uczyć. Jeśli coś było nie tak, dokuczał mu i znęcał się nad nim psychicznie uważając go za nic niewartego chłoptasia.

Od takiego natłoku negatywnych wspomnień Felicjana naprawdę mocno rozbolała głowa. Próbowała obejrzeć coś w telewizji, ale nie mógł znaleźć żadnego interesującego go programu. Ciągle jakieś półnagie kobiety i rozpusta na ekranie. Nie rozumiał, do czego zmierza ten świat? Chyba schodzi na psy, bo ludziom brak coraz bardziej przyzwoitości.

Felicjan był bardzo utalentowany, ponieważ potrafił narysować i namalować naprawdę wszystko: portrety, pejzaże, martwą naturę czy abstrakcję. Był bardzo dokładny, dlatego z niesamowitą pieczołowitością zwracał uwagę na detale. Pewnego letniego ranka, gdy był nastolatkiem, wyszedł na taras przed domem i na dużym arkuszu papieru akwarelowego zaczął utrwalać naturalne piękno, które go otaczało. Widział, jakie cuda daje światu przyroda. Utrwalony przez niego wschód słońca był wtedy najpiękniejszy w jego życiu. Cieszył się z tej chwili, ale nie na długo, bo jego ojciec szybko zepsuł mu dobry humor.
– Co Ty robisz? Nudzi Ci się chyba, co? Ja Ci zaraz znajdę coś do roboty! Poza tym niebawem koniec roku szkolnego, a oceny masz takie sobie, więc sio, do nauki, a nie zajmujujesz się bzdurami! W ogóle kim Ty byś chciał być, może jeszcze jakimś artystą, co? – zapytał ojciec.
– Tak, dokładnie, chcę być artystą! – Felicjan odpowiedział bardzo stanowczo.
– Dobra dobra, w wolnym czasie bądź sobie, kim chcesz, nawet kosmonautą, ale zawód masz mieć poważny. Z bycia nierobem się nie utrzymasz. Nie widzisz, że życie jest cięzkie i trzeba mieć twarty tyłek, ale też głowę na karku? Inaczej umrzesz z głodu. Artysta to nie zawód, zapamiętaj to sobie. Z malowania bzur nie utrzymasz się – powiedział ojciec.

Felicjan wtedy był wściekły na swojego ojca. Jego oczy zalały się łzami, a potem wstał, cisnął farbkami o podłogę i krzyknął, nie mogąc już powstrzymać emocji, które się w nim kotłowały już od dawna:
– Czy Ty w ogóle jesteś moim ojcem? Nie powinieneś mieć prawa, żeby się nim określać! Jesteś okropny i nawet matka od Ciebie odeszła! To przez Ciebie muszę żyć w biedzie! – Felicjan wykrzyczał te słowa, w których czuć było prawdziwą nienawiść. Na koniec jeszcze dodał:
– Wsadź sobie gdzieś te swoje rady!

Ojciec nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Otworzył usta i próbował coś powiedzieć, ale nie potrafił wydobyć z siebie ani jednego słowa. To, co usłyszał nieoczekiwanie go zraniło, a w Felicjanie wciąż kotłowała się złość.
– Nawet jeśli nie utrzymam się ze sztuki, to wolę być bezrobotną, niż harować fizycznie za marne grosze!
– Felek, uspokój się! Przesadzasz już! – próbował powstrzymać chłopaka jego blady ojciec.
– Niby czemu? – syn odrzekł prowokująco – Mama pewnie też była dla Ciebie niewystarczająca, co? Odeszła do lepszego mężczyzny i teraz ma spokój. Nawet brat wolał się powiesić, niż żyć z Tobą pod jednym dachem…

Wtedy Felicjan dostała od ojca w twarz.
– Zamknij się wreszcie! – krzyknął ojciec.
Teraz to on był w szoku. Po tym ciosie jakby otrzeźwiał, a ojciec po prostu gdzieś poszedł.

Przez cały dzień czuł się źle. Nie miał chęci do malowania, ani energii do nauki. Był jakby otumaniony i drżał na każdy szelest i dźwięk, mając nadzieję, że zaraz pojawi się jak gdyby nigdy nic ojciec i  wszystko będzie dobrze.

W nocy zawstydzony Felicjan zakradła się do kuchni. Było mu wstyd spojrzeć w oczy ojcu, ale był głodny, więc zajrzał do lodówki. Niestety nigdzie nie było nic do jedzenia, dlatego wrócił spać z burczącym z głodu brzuchem.

Kolejnego dnia Felicjan uznał, że musi przeprosić ojca. Usmażył nawet naleśniki na śniadanie, aby trochę zmniejszyć gniew ojca. Kiedy wszystko przygotował, skierował się do sypialni ojca. Zapukał kilka razy, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
– Tato? Zrobiłem dla Ciebie śniadanie, zejdź proszę do kuchni.

Niestety odpowiedziała mu tylko cisza. Postanowił więc wejść do środka i osłupiał – na podlodze leżał już martwy ojciec. Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
– Tatusiu… – wyszeptał – Tatusiu, proszę Cię, wybacz mi i wróć do mnie! – zawołał żałośnie.
Potem zaczął już krzyczeć z bezsilności. Zalał się łzami i walił pięściami o podłogę. Felicjana aż zmroziło na to wspomnienie. Wiele z nas ma na swoim koncie zarówno dobre, jak i złe uczynki. Z tymi drugimi nie chcemy dzielić się nawet z najbliższymi przyjaciółmi, a przecież tłamszenie w sobie takich myśli bywa nawprawdę trudne, a nawet wyniszczające.

Nagle Felicjanowi podniosło się ciśnienie, aż musiał wziąć tabletkę. Wiedział, że to będzie kolejna bezsenna noc wypełniona żalem…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *