Zanim pojechałam na dworzec, obiecałam kuzynce, że wpadnę do niej na szybką herbatę. Niestety, po tej wizycie straciłam zarówno dokumenty, jak i pieniądze.
Zostawiłam swoją torebkę w przedpokoju wraz z kurtką, a z kuzynką siedziałyśmy w kuchni rozmawiając o swoich sprawach, więc nie bardzo zwracałyśmy uwagę na jej 4,5 letniego synka.
Byłyśmy pewne, że chłopiec bawi się w swoim pokoju, więc byłyśmy spokojnie i skupiłyśmy uwagę na rozmowie.
Pociąg miałam wieczorem. Wybierałam się do mojego chłopaka, z którym póki co tworzymy związek na odległości, dlatego co jakiś czas jeździmy do siebie. Niestety, nie widzieliśmy się już prawie miesiąc przez to, iż wcześniej chłopak był w delegacji zagranicznej, więc prawdę mówiąc, nie mogłam się doczekać na ten wyjazd. Prosto od kuzynki jechałam na dworzec, który niestety od naszej wsi był oddalony o 45 km.
Gdy dotarłam na miejsce chciałam się upewnić, że mam bilet i pieniądze. Mimo tego, że przekopałam całą torebkę, nie mogłam ich znaleźć.
W związku z tym, że nie miałam nawet za co kupić biletu, musiałam zrezygnować z podróży i liczyć na to, że po powrocie do domu uda mi się kupić bilet na kolejny dzień, o ile oczywiście znajdę portfel wraz ze swoją kartą i gotówką.
W tym momencie zadzwoniła do mnie Amanda i powiedziała, że jej synek grzebał w mojej torebce podczas gdy rozmawiałyśmy i wyjął z niej bilet oraz portfel wraz z całą zawartość.
Kuzynka bardzo przepraszała mnie za swojego synka a ja nie wiedziałam, jak mam zareagować. Czy powinnam kazać jej oddać pieniądze za stracony bilet?
Z jednej strony ja także nie jestem bez winy, bo zostawiłam torebkę bez nadzoru, a w dodatku przed wyjściem nie sprawdziłam, czy wszystko w niej jest.
Mnie osobiście byłoby wstyd za swoje dziecko, gdyby okazało się, że grzebało w cudzej torebce, a w dodatku bez pytania zabrało sobie z niej rzeczy. Na pewno przeprosiłabym, ale także zaoferowałabym zwrócenie kosztów za stracony bilet. Niestety, Amanda na to nie wpadła.
Mam już taki zwyczaj, że torebkę zostawiam w przedpokoju, robię to odruchowo i nawet się nad tym nie zastanawiam. Nie wyobrażam też sobie, abym w czyimś mieszkaniu miała sprawdzać zawartość swojej torebki, bo to byłoby równoznaczne z okazaniem braku zaufania tej osobie.
A Wy co byście zrobili w takiej sytuacji?