Moja córka już jakiś czas temu wzięła ślub. Kiedy chce mnie odwiedzić, ale jest akurat zdrowa, jej maż robi wszystko co w jego mocy, aby do mnie nie przychodziła. Natomiast jeśli nawet tylko trochę się przeziębi, to wyrzuca ją do mnie z torbą w rękach.
Łukasz wziął ślub z moją Kasią cztery lata temu. Nie mają jeszcze dzieci i tak naprawdę nie chcą ich póki co mieć. Mówią, że najpierw muszą się czegoś dorobić. Rok temu wzięli kredyt hipoteczny i od tego momentu ciężko harują, aby jak najszybciej móc go spłacić. Wspieram ich i uważam, że robią dobrze. Najpierw trzeba trochę z tego życia skorzystać, czegoś się dorobić, a dopiero potem pomyśleć o dzieciach. Mój starszy syn ma już dzieci, więc mam się kim opiekować.
Pomimo tego, że są małżeństwem od dłuższego czasu, tak naprawdę nie znam jej męża – jakoś nigdy nie było za dużo okazji, żeby lepiej go poznać. On sam nie chce ze mną rozmawiać i nie inicjuje kontaktu, a ja nie widzę sensu, by się narzucać. Mam z nim tylko kontakt na zasadzie składania sobie życzeń świątecznych i wymiany symbolicznych prezentów. Jedyne, co udało mi się o nim dowiedzieć to to, że jest bardzo podejrzliwy i traktuje wszystko z niedowierzaniem.
Mój kontakt z córką jest z kolei zupełnie inny. To nie jest tak, że dzwonimy do siebie ciągle i radzi się mnie w każdej kwestii, bo to miła i samodzielna dziewczyna, ale po prostu lubi do mnie przyjść, porozmawiać ze mną i pomóc mi w domu, a raz w tygodniu pomaga mi zrobić zakupy. W zasadzie teraz już nie pomaga i jest tak odkąd Łukasz pojawił się w jej życiu. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że teraz nasz kontakt nie będzie tak intensywny jak przed założeniem przez nią rodziny, ale liczyłam na to, że chociaż raz w tygodniu się ze sobą spotkamy.
Łukasz reaguje złością, gdy Kasi nie ma w domu. Nie wierzy, że jeździ do matki i co godzinę dzwoni z pretensjami lub oskarżeniami, twierdząc, że na pewno jest z jakimś mężczyzną. Nawet mój głos go czasami nie przekonuje. To, że myśli, że jest z kochankiem to jeszcze pół biedy, ale gorsze jest to, że Łukasz stwierdził, iż na pewno chcę zniszczyć ich małżeństwo. Mówi, że na pewno mówię o nim same paskudztwa i kłamstwa. Nigdy nie mieszałam się w ich sprawy rodzinne – są dorosłymi ludźmi i sami sobie poradzą, a nawet jeśli nie – ja i tak nie będę się wtrącać.
Kiedy po raz pierwszy przyszła do mnie z torbą to pomyślałam, że wyrzucił ją z domu. Potem patrzę, a ona jest chora! Cóż miałam zrobić – przecież nie zamknę drzwi przed chorą. Jeszcze zrozumiałabym, gdyby mieli dzieci, albo on nie mógłby wziąć ani jednego dnia urlopu na wypadek, jeśli sam by zachorował, ale nic z tych rzeczy. W związku z tym natychmiast zapytałam, co się stało, a kiedy zaczęła mi tłumaczyć całą sytuację, byłam całkowicie zaskoczona.
Mówi, że boi się jej, kiedy jest chora i martwi się o swoje zdrowie. Łukasz nie lubi, kiedy Kasia ma temperaturę, świszczący oddech i przez tylko panikuje, a pomocy nie ma z jego strony żadnej. Podczas gdy ona leży chora, on boi się cokolwiek zrobić w domu, żeby tylko nie mieć styczności z zarazkami.
Pomyślałam, że są jeszcze młodzi i temperamentni, poza tym jak do tej pory zdarzyło się po raz pierwszy, więc zrezygnowałam z tego, by z nią porozmawiać. Kiedy córka wydobrzała, wróciła do domu. W czasie, kiedy mieszkała u mnie on nawet nie pomyślał o tym, aby przynieść Kasi jakieś owoce czy leki. Dzwonił tylko do niej i pytał, co i jak, a przy okazji kontrolował, czy oby na pewno nie jest u jakiegoś mężczyzny.
Sytuacja ta powtórzyła się jeszcze kilka razy. Zapytałam ją więc, co się dzieje, gdy on jest chory, czy też wysyła go do jego rodziców? Nie, ona się o niego troszczy w takiej sytuacji. Dobrze się ustawił: ona się o niego troszczy, dba, a on, gdy tylko Kasia zakaszle, wysyła ją do mnie. Tak więc żyjemy – kiedy tylko córka choruje, pojawia się u mnie. Nie obchodzi go, że mogę zachorować, a w końcu jestem osobą starszą i gorzej przechodzę różnego rodzaju infekcje.
W końcu powiedziałam córce, że to, co się u nich dzieje, nie jest dobre. Małżonkowie w końcu przysięgają sobie, że będą żyli w chorobie i zdrowiu, a on jest przy niej tylko wtedy, gdy wszystko jest w porządku. Ten Łukasz jest po prostu samolubny i boi się odpowiedzialności oraz trudniejszych momentów, jakie ma każdy związek. A jeśli coś się ze mną stanie, jeśli zachoruje bardziej, to co będzie? Czy wtedy nie puści jej do mnie, bo będzie się bał choroby, a ja będę się męczyć w samotności?
Najpierw usprawiedliwiała go, a potem zaczęła się zastanawiać. Domyślam się, że jeśli się rozstaną, Łukasz powie wszystkim, że przyczyniłam się do tego, ale wtedy się sprzecwię jego słowom. Jeśli już dojdzie do jego rozstania, to będzie to tylko jego wina . Wciąż ma czas, aby nauczyć się żyć w małżeństwie, ale coś mi mówi, że jeśli Kasia znowu zachoruje, a on ją do mnie wyśle, to już do niego potem nie wróci.