Na wstępie zaznaczę, że moja żona tak bardzo kocha swojego ojca, że jest w stanie przedkładać jego dobro nad swoje oraz swojej rodziny. Trzy lata temu jej matka nagle zmarła i podejrzewam, że przez to, iż żona zdała sobie sprawę, że kiedyś może stracić też ojca, zaczęła go tak wyjątkowo traktować. Teść zresztą bardzo często lubi o tym wspominać, że “niewiele mu jeszcze zostało życia”, co oczywiście wywołuje w jego córce duże emocje.
Każdego dnia po pracy żona idzie do swojego ojca, aby mu pomóc z obowiązkami domowymi – gotuje mu, sprząta czy robi zakupy. Jeśli akurat nie ma jej u niego, to jest pod telefonem i gdy tylko ojciec ją o coś poprosi, to ta błyskawicznie reaguje na każdą jej prośbę.
Jeśli tata zadzwoni i powie, że źle się czuje, to żona rzuca wszystko i jedzie do niego, aby go ratować. Bywa też, że spędza u niego praktycznie całe weekendy, wykonując w jego domu wszystko, a zaniedbując własny dom i rodzinę. Może gdyby to nie odbywało się kosztem dzieci, pewnie jakoś bym to zaakceptował, ale niestety, w takiej sytuacji nie mogę już milczeć. Teść zupełnie nie interesuje się naszymi dwoma synami. Traktuje ich tak, jakby to nie były jego wnuki, a obce dzieci. Jak on tak w ogóle może? Moi rodzice kochają naszych synów i opiekują się nimi z chęcią, jeśli zachodzi taka potrzeba.
Kiedy zapytałem teścia o to, dlaczego nie odwiedza wnuków to powiedział, że jest bardzo zajęty, a tak poza tym to dzieci go denerwują i podnoszą mu ciśnienie. Byłem w szoku. Okazuje się więc, że synowie nie mają drugiego dziadka, chociaż ten żyje i ma się dobrze. Żony w ogóle to nie rusza, bo dla niej najważniejsze jest to, jak czuje sie jej tatuś, a nie my.