Mariola nie mogła znieść swojego zięcia. Wieśniak, który nie słyszał o dobrych manierach, pracował jako kierowca spedycyjny a wieczorami siedział przy swoich grach komputerowych. Zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby uchronić Beatkę przed takim mężem ale użył najbardziej banalnego lecz skutecznego sposobu – sprawił, że jej córka spodziewała się dziecka.
Mariola obejrzała dużo seriali i wiedziała doskonale, że jeżeli wyśle córkę, żeby przeprowadziła aborcję, to później w ogóle może nie mieć wnuków. Nic nie mogła zrobić, by zmienić sytuację. Postanowiła więc szybko zorganizować wesele. Zięć chciał zabrać jej córkę do wynajętego mieszkania ale do tego Mariola postanowiła już stanowczo nie dopuścić. Oddała im jeden ze swoich pokoi.
– Córko, i co, ten twój znowu gra w swoje czołgi? – Mariola narzekała niezadowolona. – Jesteś cały dzień z dzieckiem, dałby już spokój!
– Mamo, on tak łagodzi stres. Teraz się pobawi i pójdzie położyć Julię do łóżka – odpowiadała córka. – Przestań się go czepiać.
Nie, nie był taki zły ten Waldek. Mariola już od dziesięciu lat jest wdową i dopiero niedawno nauczyła się zmieniać żarówki w domu. A on naprawił wszystkie drzwiczki w kuchni i zainstalował nowy mikser, nie wspominając o całej innej męskiej pracy. Ale lepiej żyć z szafami, które się nie zamykają, niż pogodzić się z faktem, że córka będzie mieszkać z tym gościem, który wtargnął do ich trzypokojowego mieszkania. Beata również złamała sobie karierę – Mariola zawsze marzyła o byciu baletnicą ale nie wyszło, jej córka za to miała niezaprzeczalny talent. A teraz, po ślubie, może tylko pracować jako nauczycielka tańca w lokalnym Domu Kultury. Nie, jednak ten Waldek jest zły, bardzo zły.
A zięć wydawał się nawet nie zauważać jej niezadowolenia. Chodzi, nazywa ją mamą, też – znalazł sobie matkę.
– Mamo, jak pysznie gotujesz! chwalił każde jej danie. Mariola chciała mu powiedzieć, że kotlet jest znacznie smaczniejszy na talerzu córki – ma wybrane mięso, a jego – mielonego kurczaka i chleb.
– Nawiasem mówiąc, inni nie tylko siedzą przy komputerze ale zarabiają pieniądze – powiedziała kiedyś Mariola, nalewając zupę na talerze – córce gęściejszą a zięciowi rzadką. U sąsiadki Lidki syn pracuje jako programista.
— Ja też na programistę próbowałem – odpowiedział Waldek, odgryzając czerstwą kromkę chleba, uprzejmie podsuniętą przez teściową – i kto nauczył go mówić z pełnymi ustami!
– I co, nie poszedłeś? – spytała Mariola.
– Dlaczego – poszedłem – odpowiedział zięć. – Ale nie mogłem się uczyć, wyrzucili mnie.
– Wagarował – skinęła głową Mariola. – Grał w czołgi.
– Mamo! – Beata interweniowała. – Waldek pracował w nocy, musiał z czegoś żyć. Mówię mu, żeby poszedł na studia zaoczne, a on nie chce.
– Jasne – to trzeba myśleć, a nie kręcić baranka – zauważyła Mariola.
Córka krzyknęła a Mariola dumnie przeszła do swojego pokoju.
Ale bardziej niż samego zięcia, Mariola nie mogła znieść jego krewnych, których widziała tylko raz na weselu ale to jej wystarczyło. Dlatego kiedy Waldek, patrząc w podłogę, powiedział Marioli, że jego rodzice przyjadą do nich na jeden dzień, prawie zemdlała – tylko tego jej brakowało!
– Niech nocują w hotelu – oznajmiła bezkompromisowo.
— Tak, ja też im to powiedziałem – odparł Waldek. – Ale na kolację chcieli wpaść, poznać się bliżej.
Mariola miała już powiedzieć, że tak się nie stanie ale oczywiście interweniowała Beata:
– Och, jak dobrze, upiekę ciasto i roladę z kurczaka, a ty, mamo, pilaw!
Mariola westchnęła – jak może zdenerwować córkę? Mleko jeszcze zniknie…
– Dobra – burknęła. – Niech przyjdą.
Tak jak Mariola się obawiała, goście okazali się głośni i niegrzeczni, nic ze sobą nie przynieśli, nawet prezentu dla wnuczki i wszyscy sugerowali, że ceny w hotelu są bajońskie a ich mieszkanie duże.
Podczas kolacji matka Waldka, patrząc, jak Mariola nakłada mu pilaw, nagle powiedziała:
– Mariola, nie kładź tak dużo temu darmozjadowi! Zabraliśmy go z sierocińca i dostawał do jedzenia tylko to, na co sobie zarobił. Nie sądziła, że tu się tak obżera!
Mariola była zdezorientowana, spojrzała na Waldka, na jego matkę a potem na córkę. Sądząc po twarzy tej ostatniej, po raz pierwszy o tym słyszała.
— Nie powiedziałeś mi o tym — zdziwiła się Beata.
– Widzisz! – zawołała swatka. – Niewdzięczny jest! Wychowaliśmy go, odrywaliśmy kawałek chleba od ust a on wziął go i uciekł. Ucz się, widzisz jaki naciągacz. Cóż, szybko go rozgryźliśmy. Przypomnieli, ile pieniędzy w niego zainwestowali, napomknęli, że mają jeszcze córki do wykarmienia. Poszedł szybko do pracy, więc tego go nauczyliśmy a teraz przyjechaliśmy zebrać żniwa.
Mariola nie zaprosiła gości na noc. Czekała, aż Beata pójdzie położyć Julię spać i poszła do zięcia.
– Więc co to znaczy, że przestałeś się uczyć, ponieważ pracowałeś dla tych, którzy poszli? – od niechcenia machnęła ręką w stronę drzwi.
– Mamo, nie myśl o nich źle – odparł Waldek. – Adoptowali mnie, dali mi dom, karmili mnie – nigdy wcześniej nie jadłem tak smacznie! – milczał i dodał. – Cóż, szczerze mówiąc, twoje smakuje mi lepiej, gotujesz dla mnie tak dobrze!
– A sam nie chciałeś się uczyć? – spytała podejrzliwie Mariola.
– Tak, chciałem, chciałem – powiedział Waldek. – Ale najpierw moja siostra musiała się uczyć a teraz mam Beatkę i Julię – muszę im wszystko zapewnić.
– Rozumiem — powiedziała Mariola i poszła do swojego pokoju.
Od tego czasu kotlety na talerzu zięcia były takie same jak dla Beaty. A po tygodniu Mariola z obojętnym wyrazem twarzy, jakby mimochodem powiedziała:
– Waldek, załatwiłam, że zostaniesz zatrudniony w administracji. Umiesz konfigurować komputery?
— Umiem – odpowiedział zdezorientowany Waldek.
– Świetnie. Wynagrodzenie będzie takie samo a będziesz pracował krócej. Mam tylko jeden warunek…
— Zgadzam się – przerwał jej Waldek. – Zgadzam się na wszystko!
– Odpoczniesz i będziesz się dalej uczyć – skończyła Mariola.
Beata rzuciła się, by przytulić mamę i powiedziała z wdzięcznością:
– Mamo, jesteś dla mnie najlepsza!
– I gotujesz jeszcze smaczniej – przyznał Waldek.
Mariola wzruszyła ramionami i udawała, że nic się nie wydarzyło. Nie, nie był taki zły, ten Waldek…