W najnowszym z serii wywiadów o Katarzynie Cichopek Marcin Hakiel wspomniał o słynnej w willi w Wilanowie i olbrzymim kredycie, który po dziś dzień przyprawia ich o bóle głowy. “Ten nie popełnia błędów, co siedzi na kanapie”.
Choć od rozstania Marcina Hakiela i Katarzyny Cichopek minęło już całkiem sporo czasu, wciąż docierają do nas nowe wieści zza kulis rozkładu jednego z najpopularniejszych małżeństw w polskim show biznesie. Głównym źródłem nowinek jest oczywiście Marcin, który od niedawna przechodzi kolejną fazę gaduły i rozlicza się z eks, a to raz na kanapie u Wojewódzkiego, a raz przed mikrofonem Żurnalisty, jak to miało miejsce w odcinku opublikowanym w ten weekend.
Marcin Hakiel rozlicza się z Katarzyną Cichopek. Tyle zapłacili za willę w Wilanowie
Pośród wątku zdrady, kłamstw i średnio przyjemnych wizyt w kancelarii prawnej Hakiel napomknął też co nieco o wspólnych inwestycjach, które prowadził z ówczesną małżonką. Żurnalistę szczególnie zainteresował wątek słynnej wilanowskiej willi za skromne 3,5 miliona złotych, którą Cichopki mieli sobie sprawić jeszcze przed ślubem.
Wielkość około 500 metrów kwadratowych, prawda?
Więcej – uściślił Hakiel.
Żurnalista wyliczył, że wkład własny Cichopków wynosił 700 tysięcy złotych. Pozostała kwota została zapłacona w nieszczęsnych frankach szwajcarskich. Temat kredytu ciągnie się za rozwodnikami po dziś dzień.
Ten dom od wielu lat, nastu już jest wynajęty. Wszystko jest super. Kończymy rozprawę frankową. Są przewidywania, że będzie dobrze. Dobra kancelaria to prowadzi. To nasza ostatnia wspólna nieruchomość. Podpisaliśmy się, że po załatwieniu spraw ją upłynnimy. I tyle. (…) My w wiele rzeczy różnych inwestowaliśmy. Na tym też polega biznes. Ten nie popełnia błędów, kto siedzi na kanapie.
Naturalnie przy tak imponujących dochodach wilanowska willa nie była jedyną inwestycją znanej pary. Nie zawsze jednak los się do niej uśmiechał.
Mieliśmy jakieś akcje inwestycyjne na giełdzie. Do końca się na tym nie znaliśmy. Tam były pewne pozycje, których nie udało się zamknąć tak, jak z lepszą wiedzą i doświadczeniem pewnie moglibyśmy je zamknąć. U mnie było różnie. Do czasu miałem wspólnika, miałem akademię w Poznaniu. Teraz już jej nie mam. Będę się otwierać w innych miastach, tylko samemu. Przez te 15 lat prowadzenia działalności sporo się nauczyłem.
Koniec końców Hakiel twierdzi jednak, że mimo pewnych potknięć po drodze rodzinny biznes prowadzony był z głową, co zaowocowało imponującymi zyskami.
Suma sumarum [wyszliśmy na plus] na pewno.