Postanowiłam przygarnąć mojego siostrzeńca. Nie mam męża, nie mam też dzieci, więc będę miała chociaż z kim porozmawiać, myślałam. Na pewno razem będzie nam weselej. Jurek przyjechał do miasta, żeby się uczyć na kucharza. Trudno codziennie dojeżdżać z jego wioski do szkoły, więc niech mieszka u mnie w mieście. Chociaż jego matka tak naprawdę wcale nie chciała go puścić.
Ponieważ to jest chłopak, dałam mu osobny pokój ze wszystkimi wygodami. Żyliśmy jak to w rodzinie, jak matka i syn. Wracał do domu ze szkoły i opowiadał mi, jak minął dzień, pytał, jak się miewam. Często przygotowywał to, co nauczył się gotować w szkole. Dobry chłopak, pomagał mi w domu, nawet sam sprzątał i w ogóle dbał o wszystko. Nieczęsto widuje się chłopca w takiej roli, a co najważniejsze, wszystko robił sumiennie i niby szczerze. Dziwiłam się, że mu się chce i mówiłam mu nawet, że może lepiej poszedłby się spotkać z kolegami, teraz przecież ma na to najlepsze lata. Odpowiadał, że to i tak są dla niego najlepsze lata.
Sielanka skończyła się, kiedy Jurek skończył szkołę. Przyjechała po niego matka, która najpierw nie chciała go puścić do miasta, bo bała się, że zacznie tu palić, pić i tak dalej. I wtedy zaczęła się ciekawa rozmowa. Okazało się, że źle ich zrozumiałam. To nie była prośba, żeby Jurek u mnie mieszkał, tylko on u mnie pracował, jak w normalnej pracy. I jeszcze, że jako krewni, dali mi zniżkę. Okazało się, że teraz muszę im oddać jego uczciwie zarobioną przez te lata pensję. A to wyszło prawie 10 tysięcy złotych. Mieli nawet notes ze wszystkimi obliczeniami.
– Tutaj, widzisz, trochę podniosłam ceny, sama rozumiesz, inflacja. A w te dni, kiedy gotował, jest dodatkowa opłata 30 złotych, – oznajmiła moja siostra.
– No widzisz, wszystko mamy obliczone, – dodał siostrzeniec.
Wręczyli mi kilka zeszytów, nawet je przejrzałam, i zaczęłam się zastanawiać, za co mam płacić.
Byłam w szoku. Przez wszystkie te lata nie zająknęli się ani słowem, a tu wszystko zostało zapisane i przeliczone, to nie do wiary!
– Ciociu, chciałbym, żebyś zapłaciła za wszystko za jednym razem. Chcę wziąć kredyt na mieszkanie, to będzie na wkład własny.
– Oczywiście możesz rozłożyć to na raty, ale wtedy dojdą odsetki. Nie myślisz chyba, że jesteśmy jakimiś wioskowymi głupkami, którzy się nie znają na finansach. Sporządzimy umowę, najwyżej dasz w zastaw mieszkanie. Ale ty masz przecież dobrą emeryturę, dasz radę nas spłacić! – łaskawie dodała siostra.
Najpierw mnie zatkało. Ale nie na długo.
– Tak, tak, oczywiście, rozliczmy się, siostrzyczko!
Za wynajęcie pokoju w promocji dla rodziny 300 złotych miesięcznie. Jurek mieszkał u mnie mniej więcej przez 10 miesięcy w roku, czyli to będzie 3000 rocznie. Jedzenie było moje, chociaż czasem dałaś coś ze wsi, ale na dorosłą osobę to i tak wyjdzie co najmniej 200 złotych miesięcznie. Przypomnij mi ile jestem ci winna? Tak, odejmijmy tę kwotę, no i okazuje się, że jesteś mi jeszcze winna około 10 tysięcy. Kochani, gdybyście mogli zapłacić to od razu, to byłoby super. Ale wiem, że nie macie takiej kwoty i nawet nie musicie mi jej oddawać, anuluję wam ten dług, tylko po to, żebym już więcej nie widziała was na oczy! Zrozumiano?
– Ale my się nie umawialiśmy na wynajem, to tak nie działa! – siostra próbowała się wykręcić.
– A ty uprzedziłaś mnie, że zatrudniam siostrzeńca w moim domu?!
Gdybym wiedziała, nie wpuściłabym was za próg!
– No, ale przecież mówiłam, że Jurek będzie ci w razie czego pomagał, a ty się zgodziłaś.
– To już koniec rozmowy. Tam są drzwi!
Teraz już prawie nie utrzymuję kontaktu z moją siostrą i jej synem. Znalazły się cwaniaki.