Dorastałam w dosyć zamożnej rodzinie. Mój ojciec był oficerem wysokiej rangi, a mama dyrektorem szkoły. Byli ze sobą szczęśliwi, ale mama długo nie mogła zajść w ciążę. Tak pojawiłam się w ich rodzinie, tak zostałam ich córką.
Mama i tata adoptowali mnie, gdy miałam siedem lat, a oni po czterdzieści siedem, więc nie mieli już nadziei na własne dzieci. Żyliśmy szczęśliwie, bardzo ich kochałam. Jednak gdy miałam prawie dziewięć lat, dowiedziałam się, że moja mama jest w ciąży i że będę miała młodszą siostrę. Na początku się zasmuciłam, bo martwiłam się, że rodzice przestaną mnie kochać, ale wtedy wyjaśnili mi, że nadal będę ich córką. Urodziła się moja siostra, ale od dzieciństwa nie przepadałyśmy za sobą, nigdy mnie nie lubiła.
Teraz ja mam już trzydzieści lat, a ona dwadzieścia jeden. Rok temu zmarli nasi rodzice, najpierw odszedł ojciec, a potem mama zaczęła chorować z żalu i też nas opuściła.
Zostawili nam w spadku dom. Zaproponowałam siostrze, żebyśmy go nie sprzedawały, że jak już będziemy miały własne rodziny, to będziemy mogły spędzać wszystkie święta w domu rodziców. Ale ona była temu przeciwna. Powiedziała, że sprzeda dom, ale ja żadnych pieniędzy nie dostanę, bo nie jestem ani prawdziwą córką naszych rodziców, ani jej siostrą.
Byłam w szoku, nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się wobec mnie zachowuje. Nigdy nie zrobiłam jej nic złego, a w ostatnich latach w ogóle nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktu. Najgorsze jest to, że złożyła pozew o podważenie spadku po rodzicach, a sąd uznał jej skargę za słuszną i zatwierdził, że cały spadek ma trafić tylko do mojej siostry.
Strasznie długo płakałam, bo nie wiedziałam, co robić. Wynajęłam teraz prawnika, który będzie kontynuował tę sprawę i pozwie moją siostrę, bo uważam, że komuś zapłaciła, żeby wygrać ten proces.
Życzcie mi powodzenia.