Moja żona i ja jesteśmy ze sobą od trzydziestu pięciu lat. Mamy dwóch dorosłych synów. Nie wiem nawet, kiedy dorośli. Zawsze uważałem ich za swoją dumę. Niestety, po tym, jak dostali pracę, my zeszliśmy dla nich na drugi plan.

Moja żona i ja mamy bardzo dobre relacje. W każdą rocznicę Ewa dostaje ode mnie jakiś miły prezent, a kiedy się kłócimy, zawsze obiecujemy sobie, że to ostatni raz. Mieszkamy razem od trzydziestu pięciu lat. W tym czasie udało nam się kupić dom, samochód, założyć własną firmę i wychować dwójkę dzieci. Oboje jesteśmy już na emeryturze.

Żona bardzo się martwi, bo czuje, że synowie się od nas oddalili. Już do nas prawie nie przychodzą. I to jest prawda. Odkąd pracują w klinice, odwiedzili nas tylko kilka razy. To przykre, zwłaszcza że wszystko, co robiliśmy w życiu, robiliśmy dla nich.

Ożeniłem się w wieku dwudziestu pięciu lat. W tym czasie już pracowałem i nieźle zarabiałem. Ale ciągle nie było mnie w domu. Niestety, nie widziałem, jak dorastali moi synowie. Ewa właściwie sama wychowywała dzieci. Kiedy chłopcy poszli do ​​szkoły, żona dostała pracę. Mijały lata i trzeba było pomyśleć o przyszłej edukacji naszych synów. Co miesiąc odkładaliśmy pieniądze, bo wiedzieliśmy, że utrzymanie dwóch studentów będzie kosztowne.

Rafał i Tomek byli żywiołowymi dziećmi. Ciągle się kłócili i nie potrafili spokojnie dzielić się obowiązkami. Często ich godziłem. Rafał jest tylko o rok starszy od Tomka. Obaj studiowali stomatologię.

To żona nalegała, aby każdy z nich otrzymał przyzwoite wykształcenie. Kochaliśmy ich obu jednakowo. Po ukończeniu studiów chłopcy dostali pracę. W pewnym momencie Rafał poprosił, żebyśmy kupili mu mieszkanie. Gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że pewnego dnia problem mieszkaniowy się pojawi.

Nie mieliśmy dużo oszczędności, ale wystarczyło na kawalerkę. Żona była szczęśliwa, że ​​nasi synowie dobrze sobie radzą i spełniają się zawodowo. Ale Tomek się na nas obraził. Też chciał mieć własne mieszkanie.

My mamy dwupokojowe mieszkanie i w przyszłości planujemy przekazać je młodszemu synowi. Po naszych wyjaśnieniach Tomek powiedział, że jak nie mieszkanie, to chce dostać samochód. Bardzo się zdenerwowałem. Byłem zaskoczony, że Tomek nie rozumie naszej sytuacji. Egoizm przyćmił mu zdrowy rozsądek.

Przez kilka miesięcy nie mieliśmy żadnych wieści o naszym najmłodszym synu. Nie odwiedzał nas, Rafał też nawet nie dzwonił. Zawsze był zajęty. Najbardziej martwiła się żona. Przez to wszystko zaczęła mieć problemy z sercem. Raz musiałem wezwać karetkę. Od tego czasu Ewa jest w domu. Nie wolno jej się denerwować. Powiedziałem o tym moim synom, ale niestety nic się nie zmieniło.

Tomek jest na nas obrażony. Powiedział, że w niczym mu nigdy nie pomogliśmy. Pomyślałem, że nigdy nie usłyszymy od niego słów wdzięczności. Rafał ciągle jest w pracy. Zaprosiłem ich na swoje urodziny. Ewa przygotowała ulubione dania chłopców. Nie mogliśmy się ich doczekać.

Synowie przyjechali nie sami. Przywieźli ze sobą swoje narzeczone. Żona bardzo się z tego ucieszyła. Dziewczyny wręczyły nam obojgu prezenty. Dobrze się bawiliśmy. Ale w jednej chwili wszystko się zepsuło. Tomek poruszył temat pieniędzy i mieszkania. Wyglądało na to, że jest obrażony na wszystkich.

Syn szybko poszedł. Po nim Rafał. Więc znowu zostaliśmy z żoną sami. Synowi potrzebny jest tylko samochód. Jedynie w ten sposób moglibyśmy otrzymać w zamian jego miłość i zaufanie. Szkoda, że ​nasze dzieci ​wszystko przeliczają na pieniądze. Mam nadzieję, że gdy założą własne rodziny, zrozumieją, co jest w życiu najważniejsze…

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *