Jestem drugą żoną Rafała. Z pierwszego małżeństwa ma córkę, która mieszka z matką, Dominiką.
Rozstali się w zgodzie, bo nie było żadnego poważnego powodu – po prostu przestali się kochać. Rafał co miesiąc starał się im pomagać finansowo, ale nie zawsze to wychodziło, bo nie zarabiał dużo. Dominika pracowała jako tłumaczka, więc całkiem dobrze sobie radziła.
Poznaliśmy się z Rafałem w pracy. Ja zajmowałam kierownicze stanowisko, a on był jednym z moich podwładnych. Nasz służbowy romans znalazł swój finał w Urzędzie Stanu Cywilnego. W tym czasie mieliśmy po 30 lat i od razu mu powiedziałam, że chcę mieć jak najszybciej dziecko, bo nie jestem już taka młoda i nie chcę ryzykować. Wkrótce zaszłam w ciążę. Bardzo się cieszyłam, bo w karierze już się zrealizowałam, więc przyszedł czas na rodzinę.
Po urodzeniu syna poszłam na urlop macierzyński, a mąż pracował. Jednak zdałam sobie sprawę, że pieniądze, które zarabia, to dla nas za mało. Mleko i pieluszki nie są aż takie tanie. Musiałam oszczędzać dosłownie na wszystkim. Postanowiłam więc coś zmienić i porozmawiać poważnie z Rafałem. Zaproponowałam, że po macierzyńskim wrócę do pracy, bo moja pensja jest wyższa, a on mógłby pójść na urlop wychowawczy i zajmować się naszym synkiem.
Na początku był temu przeciwny, ale jednak zdawał sobie sprawę, że moja propozycja była dobrym wyjściem z sytuacji.
Więc wróciłam do pracy.
Rzeczywiście, z moją pensją łatwiej było utrzymać rodzinę, nawet coś odkładaliśmy. Pewnego dnia Rafał powiedział, że zadzwoniła do niego była żona i poprosiła o pieniądze na kurtkę dla ich córki.
Od razu powiedziałam, że nie dam pieniędzy. Zaproponowałam, że oddam im kurtkę po mojej młodszej siostrze – byłaby idealna i prawie jak nowa. Ale Dominika się nie zgodziła, wciąż domagała się pieniędzy. Choć to dziwne, bo dobrze zarabia. Wydawało się, jakby robiła to złośliwie. Nie miałyśmy ze sobą przyjaznych stosunków, wręcz przeciwnie. Dominika kategorycznie sprzeciwiała się naszemu małżeństwu, uważała, że nie jestem dobrą partnerką dla Rafała.
Mąż też zaczął nudzić o te pieniądze. Moja odpowiedź była zdecydowana – powiedziałam, że nie będę ich finansowała, mam własną rodzinę. Nie moja sprawa, że mają dziecko. To oni są za nie odpowiedzialni.
Oficjalnie była żona nie złożyła wniosku o alimenty – zresztą po co, skoro mąż aktualnie nie pracuje?
Więc teraz chce, żebym to ja utrzymywała je z własnej kieszeni.
Rafał też mnie namawia, żebym dała jej pieniądze – mówi, że to jest jego dziecko i chce jakoś pomóc. Ale ja nie zmienię zdania. Powiedziałam mu, że jak pójdzie do pracy, to niech pomaga, ile chce, ale ja w tym nie będę brała udziału. Bardzo dobrze pamiętam, jaka była przeciwna naszemu małżeństwu i ile nam wtedy narobiła kłopotów. Więc teraz niech nawet na mnie nie liczy.