Nasz ojciec zmarł, kiedy ja miałam zaledwie 18 lat, a mój brat 20. Wtedy nasza rodzina się rozpadła, bo wcześniej wszystko spoczywało wyłącznie na barkach naszego taty. Matka nigdy nie pracowała i nigdy niczym się nie martwiła, żyła pod kloszem. Prawdę mówiąc, dzieci, ja i mój brat – również. Ale o ile my mieliśmy jeszcze całe życie przed sobą i dopiero wchodziliśmy w dorosłość, to dla mojej 42-letniej mamy perspektywa poszukiwania pracy wcale nie była radosna. Popadła na chwilę w depresję. Nie wiem nawet, co opłakiwała bardziej, śmierć męża czy utracone wygodne życie.
Trzeba powiedzieć, że matka nie pogrążyła się w żałobie na długo. Pewnego dnia wyszykowała się, zadzwoniła do przyjaciółki i poszła razem z nią do restauracji. Od tego momentu postawiła sobie jasny cel – za wszelką cenę znaleźć nowego męża.
Miesiąc później matka osiągnęła swój cel. Jej adorator był bogatym biznesmenem, również wdowcem. Nie zwlekali ze ślubem. Nowy mąż miał dwoje własnych nastoletnich dzieci, które również zamieszkały z nami.
Mój brat i ja byliśmy zbędni w nowej rodzinie. Ojczym od razu dał nam do zrozumienia, że nie jesteśmy mile widziani w jego domu. Matka powiedziała, że ma teraz własne życie. A jeżeli chodzi o mojego brata i o mnie, to jesteśmy już pełnoletni i musimy sami się utrzymać.
Odtąd nasza mama skupiła całą swoją uwagę na nowych dzieciach i wyglądało to tak, jak my byśmy dla niej nie istnieli. Poprosiła nas nawet, żebyśmy wyprowadzili się z mieszkania. O ile mogliśmy jakoś wyjaśnić i wybaczyć wszystko inne, to drugie było dla nas niezrozumiałe. Mieszkanie rodziców było po prostu zamknięte na klucz i teraz stało puste.
Każdego dnia mój brat i ja coraz mniej rozmawialiśmy z naszą matką, aż całkowicie straciliśmy z nią kontakt. Studiowaliśmy pilnie, równolegle pracowaliśmy. Nasze życie powoli zaczęło się układać. Brat założył własną firmę, później się ożenił. Zaprosił matkę na swój ślub, ale ona go zignorowała.
Kiedy urodziło mu się pierwsze dziecko, brat podjął kolejną próbę odbudowania kontaktu z matką. Wtedy pojechaliśmy do niej wszyscy razem. Chcieliśmy przedstawić matce jej pierwszego wnuka. Spotkanie trwało nie więcej niż 10 minut. Matka nie wykazała najmniejszego zainteresowania naszym życiem.
Od tego czasu minęło kilka lat. Zaraz po obronie dyplomu szczęśliwie dostałam pracę w dużej firmie. Dzięki ciężkiej pracy doszłam do stanowiska kierownika działu współpracy z inwestorami. Wtedy poznałam mojego przyszłego męża. Jest bardzo bogatą i wpływową osobą. Jesteśmy razem od dwóch lat. Dzięki jego koneksjom i pomocy, firma brata też się rozkręciła.
Pewnego dnia mnie i mojego męża niespodziewanie odwiedziła matka. Oczywiście byłam bardzo zaskoczona jej wizytą, ale jej powód szybko stał się dla mnie jasny. Drugi mąż odszedł od mamy i znowu została sama, a zgodnie z warunkami umowy przedmałżeńskiej po rozwodzie została z niczym. Wtedy przypomniała sobie o własnych dzieciach.
Cynicznie stwierdziła, że musimy ją teraz utrzymywać, bo ona kiedyś dała nam życie. Ale ja nie jestem już osiemnastoletnią dziewczyną, która kiedyś tak bardzo potrzebowała matki. Po prostu wyrobiłam mamie kartę bankową, na którą co miesiąc przelewać będziemy kwotę wystarczającą na podstawowe potrzeby, ale nie więcej.
Poprosiłam matkę, żeby więcej do nas nie przychodziła i żeby lepiej znowu zapomniała, że ma córkę. Nie wiem, co zrobi mój brat, bo do niego też poszła.
Wiele osób dzieli się z nami swoimi historiami, aby dowiedzieć się, co inni o tym myślą. Jeśli masz swoją opinię lub sugestię dotyczącą tej historii, proszę napisz ją w komentarzach na Facebooku.