Minęły już prawie trzy lata od czasu, jak spakowałam ubrania do walizki – moje i tej małej dziewczynki. Zapakowałam fotelik samochodowy do auta.
Założyłam ciepły dres, który nie wyglądał na za duży i poszłam do urzędu po dokument, że jestem oficjalną matką dziecka. Za pół godziny byłam w szpitalu i pobiegłam na oddział, gdzie była moja córeczka, w końcu z nią będę. 20 dni wcześniej przejeżdżałam codziennie 80 km od domu tylko po to, żeby ją zobaczyć, a potem znowu tam zostawić… 20 nocy i długich dni.
Wyobraź sobie, jaka była maleńka. Zupełnie malutka. Kołysałam Natalkę i myślałam, że jest taka mała, ale taka moja. Myślę, że to poczuła, więc poruszyła nóżkami i zasnęła.
Dzień oficjalnego uznania za opiekuna dziecka niektórzy nazywają Dniem Bociana. To data pojawienia się adoptowanego dziecka w domu. Dla rodziców to radość, powiększenie rodziny. Ale dla dziecka to trudne, traci nadzieję na powrót rodzonej matki…
Kiedy braliśmy syna, czekaliśmy na niego sześć miesięcy. Jednak córka trafiła do nas natychmiast. Okruch szczerej miłości i czułości. Czasami zastanawiam się, jak to możliwe, że prawdziwa matka ją opuściła?
Prawdopodobnie zrzekła się jej jeszcze w ciąży, pewnie tak wolała. Myślę, że nawet nie chciała jej zobaczyć. Gdyby choć raz na nią spojrzała, chyba nie byłaby w stanie odejść. Jest tak urocza. Tak miało być, żeby została moją córką.
Moja kochana. Taka dziewczyna z charakterem. Bądź szczęśliwa, aniołeczku.
Cieszę się, że jestem twoją mamą.