Można mnie nazwać osobą sukcesu; pracuję jako główny inżynier w dużej firmie. Jestem dobrym pracownikiem i dobrym rodziną
Pracuję w tej firmie od ponad 15 lat, a na pracy bardzo pomaga mi mój przyjaciel, który jest weteranem tej firmy i pełni funkcję głównego dyspozytora. I wszystko byłoby dobrze: ulubiona praca, dom, przyjaciele… Ale wszystko toczyło się jedno po drugim, jakby żaden incydent nie wydarzył się na zakładzie tej firmy wieczorem.
Mój przyjaciel (ma 60 lat) nigdy nie opuszcza swojego stanowiska pracy, nie sprawdzając, czy wszystkie urządzenia działają poprawnie. Wszelkie usterki, jakby je wyczuwał. W tamtym dniu mój kolega był jakoś zaniepokojony i długo nie mógł zrozumieć, co się dzieje.
Podchodząc do jednego z urządzeń, zauważył usterkę i od razu próbował ją naprawić. W rezultacie doznał obrażeń, na szczęście niezbyt poważnych.
Sam nie widziałem, co się działo; o tej sytuacji dowiedziałem się, gdy zawiózłam go do szpitala. Oczywiście, o tym dowiedziała się jego żona i dzieci; szybko przyjechali do szpitala.
Po tym ciężkim wieczorze udałem się do domu, gdzie na mnie czekała żona i dzieci.
Żona dawno przestała pytać mnie, dlaczego tak często zostaję w pracy, często do późnych godzin nocnych. Oczywiście, tłumaczę te opóźnienia dużą ilością pracy, którą muszę wykonać, jako że zajmuję ważne stanowisko. Jestem z żoną od ponad 13 lat, mamy wspaniałe dzieci, na których często brakuje mi czasu, aby po prostu porozmawiać z nimi. Ostatnio wydawało się, że w porównaniu do poprzednich lat coraz bardziej oddalamy się od siebie. Niemniej jednak, nigdy nie doszło do otwartej wrogości.
Często zastanawiałem się, że moja żona nie miała szczególnie atrakcyjnego wyglądu zewnętrznego, ale potrafiła robić uderzające wrażenie ze względu na swoją niepowtarzalną osobowość, co pozwalało mówić o niej jako o pięknej kobiecie. Dla mnie zawsze była doskonałą matką naszych dzieci. Ale życie małżeńskie straciło swój dawny urok i stało się nudne. Wydaje się, że nas łączyły tylko dzieci i wspólny dach nad głową. Każdy dzień przypominał poprzedni. Rankiem, jak zwykle, jadłem śniadanie ze swoją rodziną. Opowiedziałem żonie przy śniadaniu, co się stało na mojej pracy.
Współczuła mi i zapytała, czy potrzebna jest pomoc mojemu przyjacielowi, bo znamy się dobrze. Odpowiedziałem, że sam pojadę do niego do domu i zabiorę wszystko, co jest potrzebne do szpitala.
Po pracy postąpiłem tak, jak obiecałem – pojechałem do niego do domu, gdzie na mnie czekała jego żona. Przygotowała wszystko z wyprzedzeniem. Ugościła mnie ciastem i herbatą. Oczywiście nie odmówiłem, bo byłem bardzo zmęczony, głodny i nerwowy z powodu zalewu pracy w pracy, a tu jeszcze jeden trafił do szpitala.
Nie zauważyliśmy, jak zaczęliśmy rozmawiać. W trakcie rozmowy przyjrzałem się uważnie swojej rozmówczyni i wydawała się być zadziwiająco atrakcyjna.
Siedzieliśmy dość blisko przy stole. Powiedziała, żeby ją objąć. I tak zrobiłem. Oczywiście, nie chciałem jej puścić. W głębi duszy zdawałem sobie sprawę, że to nie jest właściwe, tym bardziej że to żona mojego przyjaciela i powinienem pomóc tej rodzinie poradzić sobie z czasowymi trudnościami, skoro mój najlepszy przyjaciel trafił do szpitala.
Oboje rozpłynęliśmy się w wzajemnych objęciach, poczułem w niej wrażliwą i doświadczoną partnerkę.
Tego wieczoru nie pojechałem do przyjaciela do szpitala, tylko poszedłem od razu do domu.
Czułem się winny wobec kolegi i wobec żony. Choć w ostatnich latach zdradzałem swoją żonę, to nie czułem podobnego uczucia.
Co się stało z naszym związkiem małżeńskim? W końcu byłem wtedy w niej zakochany, ale to było tak dawno temu… Dlaczego zacząłem o tym myśleć dopiero po kolejnej zdradzie? Jak spojrzeć w oczy mojemu najlepszemu przyjacielowi? Bo to zdrada wobec naszej przyjaźni… wobec mojej rodziny…