Moja siostra wychowała dwóch synów, Aleksandra i Piotra. To wspaniałe chłopaki. Szczerzy, spokojni i, co najważniejsze, przyjacielscy. Czasami aż im zazdroszczę braterskiej relacji. Chłopcy wspierają się nawet w najtrudniejszych okolicznościach.
Na przykład młodszy Olek wyjechał za granicę. Już od jakiegoś czasu tam studiuje.
Dostał nawet stypendium, więc nie musiał się martwić o zakwaterowanie i wyżywienie. To bardzo duża suma, zwłaszcza jak się porówna z warunkami u nas. Bo jednak moja siostra Alicja nie miała pieniędzy, żeby pomóc finansowo swoim synom. Przynajmniej nie na tyle, na ile byłoby trzeba.
Ale stypendium na dwa miesiące wstrzymali, obiecali, że zapłacą, ale przez jakiś czas studenci nic nie dostawali. Starszy brat, Piotr, w tym czasie pracował w Warszawie i zajmował dość wysokie stanowisko. Dobrze zarabiał.
Chętnie więc pomógł bratu i niczego w zamian nie żądał. A ja do dziś pamiętam, jak podczas ostatniego kryzysu zawiesili u mnie w pracy wypłatę wynagrodzeń. Moja siostra miała wtedy dobrą pensję.
Poprosiłam ją chociaż o minimalną pomoc. Ale nie zgodziła się, odmówiła. No cóż, i tak bywa. Byłam wtedy bardzo urażona, oczywiście, że tak. Ale bardzo się cieszę, że moi siostrzeńcy nie wdali się w swoją matkę i wzajemnie się wspierają.